Dobrze, to teraz tak - czepiam się jak rzep psiego ogona, ale to dla dobra 3,3 kg czarnuli, która na moim lewym ramieniu udaje chyba papugę. (I tak jestem wdzięczna, że mi na głowie nie usiłuje siedzieć).
W skrócie wojaże Sreberka: Pseudohodowla, wydobyty za pośrednictwem TOZu, trafia pod opiekę lecznicy na Gocławiu, tam ma testy z wynikiem ujemnym. Zgłasza się dt, Sreber jedzie do Krakowa z Biszkoptem i trafia do 30-kotowej kawalerki z tego wątku
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=70 ... sc&start=0 (pogubiłam się, a gdzie tu Miuti?), potem szybko BarbAnn go zabiera (a Biszkopt trafia do Granuli). u Barb jest "czysto" - ale wśród tej trzydziestki mógł złapać FIV albo FeLV
Mam nadzieję, że zdołam go z pociągu zgarnąć najpierw do lecznicy na szybciutkie testy, będę spokojniejsza o to swoje Mzimu. [Proszę się nie śmiać, ale ja noszę jej qupale do lecznicy, żeby spytać, czy są ok]
Dlaczego właściwie dane o leczeniu kociaków są tajne? Ja przecież nie chcę znać danych osobowych tej eee pani (to wariatka była, której się wydawało, że kotom pomaga czy wyrachowana suka, która zarabiała na sprzedaży?). Śledztwo chyba nie ucierpi na tym, że dowiem się na co chorowały i przekażę te informacje nowemu lekarzowi.
Ale skoro najlepiej będzie pojechać do gocławskiej lecznicy, to nie ma problemu, damy radę.