Magdo, gdy Ty pisałaś swój post, ja usiłowałam też coś napisać, ale jakiś diablik znów pokrzyżował mi szyki - tym razem zwariowała klawiatura, zamieniając pisany tekst w bełkot. Co ciekawe, w wordzie i na gg działała normalnie, a tu zamieniała mi niektóre litery (duże i ze znakami diakrytycznymi) na inne. Wczoraj w nocy nie miałam netu, a wcześniej inne problemy, nie tylko z netem...
Ogólnie jest lepiej, bo się ociepliło i nie mam juz 16 st. w pokoju

Citro Kapka wygoniła ze mnie choróbsko, zostały jakieś marne szczątki.
Fizycznie jest więc lepiej, tylko duch ciągle chory...
Na dodatek od ponad tygodnia nie pokazuje się Kochaś, mój ulubiony dziczek. Wygnany z katakumb przez Gucia, szukał jakiegoś miejsca do życia i w ten sposób trafił kiedyś na mnie pod blokiem. Odtąd już zawsze przychodził w porze obchodu i bez względu na pogodę czekał w krzakach, aż wyjdę z jedzeniem. A teraz go nie ma...
Jeśli chodzi o karmę, to też nie jest źle. Dostaliśmy paczkę z Krakvetu, za pieniądze, jakie zostały za zbiórki zorganizowanej przez Magicmadę i Carmellę. 10 kg suchego, 2 małe puszki Leonardo, 4 tacki Anomondy (w tym 2 zaległe, juz opłacone) i 2 opakowania żwirku Pinio.
Carmella dorzuciła nam do tego jeszcze odrobinę luksusu z najwyższej półki: opakowanie drogiego żwirku Cat's Best Nature Gold.
Dziękuję Carmello, i dziękuję jeszcze raz wszystkim osobom, które się na to - oraz poprzednie - zamówienie złożyły!
Mam więc suchą karmę i zwirek. Mięso, puszki, mleko i akcesoria kupuję za resztę pieniądzy ze zlecenia - za które, jak i za zaliczki, dziękuję Ci, Magdo!
Niestety, zakupy te odbywają się kosztem nieuregulowanego rachunku za prąd i internet, bo na to już nie starczyło...
Ale ogólnie jeść co ciągle mamy, prąd jeszcze płynie, net chodzi (jak burza

), ja dreptam... Nie jest źle
---