Miałam dzisiaj wstawiać zdjęcia Puni ale mi smutno.
Wczoraj jak szłam do kościoła z Mikołajem to przed kościołem biegał piesek, szczeniak. bardzo się łasił do wszystkich, na Mikusia wskoczył i płakał. Pomyślałam, że na pewno pobiegł za właścicielem do kościoła i chce tam wejść. Całą msze modliłam się aby właściciel był w kościele i po mszy go zabrał. Po mszy wyszłam z kościoła i się rozglądałam, psiura nie było, ulżyło mi.
Wieczorem wyszłam na balkon i widze tego pieska jak biegnie za dwoma pannicami, one go odganiają i jedna krzyczy, że kundla do domu nie weźnie. Mąż wybiegł na dół i szukał go ale nie znalazł. Zresztą i tak nie wiem co bym z nim zrobiła. Jest mi bardzo źle
Będą zdjęcia ale dopiero jutro, bo naprawdę mi smutno.