Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lut 22, 2008 23:06

Meldujemy się!

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lut 22, 2008 23:25

Tym razem miasto nie wydało mi się takie straszne jak poprzednio, może dlatego, że miałem dokąd wrócić, a może dlatego, że byłem spokojny o los najbliższych… Byłem pewien, że dane mi będzie spotkać wszystkich.
Umyłem mokre od rosy łapy i powoli poszedłem chodnikiem. Ciekawie rozglądałem się dokoła, rejestrowałem każdy dźwięk, każdy zapach. Czułem się jak zwykły kot, który wyruszył na nocną przechadzkę.
Nagle zatrzymałem się. Gdzieś w górze, nad moją głową odezwały się znajome skrzypce…ale nuta, która wygrywały była zupełnie inna. Brzmiał w niej szum lasu, plusk wody, turkot kół wozu podskakującego na wybojach…W jednej chwili przed moimi oczyma stanęły kręte, polne drogi, zapachniał dym z ogniska.
W moim sercu obudził się dziwny smutek, szarpiący je pazurem, ściskający za gardło.
Podniosłem głowę. Z ogromnych, oświetlonych okien budynku ulatywała ku niebu kaskada dźwięków. Unosiły mnie jak na skrzydłach wysoko, gdzie wśród innych gwiazd płonęła jedna złota, największa i najjaśniejsza…
Usiadłem, aby ochłonąć, ale moje serce nadal drżało. A kiedy zamęt w mojej głowie ustał rozejrzałem się dokoła. Wielkie, czarne litery na białej płachcie papieru przyklejonej do pobliskiego słupa głosiły : ZACZAROWANY KOT, Michał Aron Jasnota.
Nocny wiatr zaszeleścił skrajem płachty.
Muzyka nagle urwała się, ucichły skrzypce. Jak we śnie odwróciłem się i poszedłem na przedmieścia.
Zaczarowany kot, zaczarowany kot, biło moje serce.
Jutro, jutro, jutro, stukały moje pazury.
Kiedy wślizgnąłem się przez uchylone okienko piwnicy jej mieszkańcy już spali. Przeszedłem ostrożnie między złożonymi na czworo kocami i jak cień wymknąłem się na górę.
Marianna z córką spały twardym snem. Wyskoczyłem na łóżko i ułożyłem się na kołdrze.”
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt lut 22, 2008 23:53

:D

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lut 23, 2008 0:09

aż dech zapiera...
napięcie...
co dalej :?: czekam zniecierpliwiona :)

fazi-mona

 
Posty: 17
Od: Pon lut 18, 2008 19:30
Lokalizacja: WROCŁAW

Post » Sob lut 23, 2008 10:53

jestesmy! Juz wiosna! Może by tak zmienić tytuł watku :wink:

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob lut 23, 2008 14:38

Meldujemy się :)
Psot i Inka
Ciociu, dostałaś to, co wies? Jak nie, to gryznę pocztę :!:
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lut 23, 2008 16:09

dostałam. :) :) :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob lut 23, 2008 19:42

Opowieść dwudziesta dziewiąta

Obudziłem się, kiedy za oknem było jeszcze szaro, ale od wschodu niebo zaczynało różowieć. Pomyślałem, że najlepiej dla mnie byłoby wybrać się tam nocą, kiedy mógłbym obiec wszystkie kąty, ale Marianna postanowiła wyruszyć skoro świt. Z wysokości pieca widziałem, jak wyprowadza z sieni stary, zielony rowerze śmiesznym koszykiem z przodu i jak sprawdza, czy koła są w porządku.
- Teraz tylko muszę nakarmić szpitalik – uśmiechnęła się przechodząc koło pieca – i możemy zbierać się w drogę.
Dziewczynce udzieliło się moje zniecierpliwienie – biegała po całym domu, wybiegała przed dom i wracała aż zarumieniona z podniecenia.
Kiedy ogień w piecu został wygaszony, inwalidzi nakarmieni, a chleb zawinięty w lnianą szmatkę i schowany do kredensu Marianna zdjęła fartuch, założyła płócienne, sznurowane buty i zdjęła mnie z pieca.
Usadowiła córkę w koszyku, a mnie schowała do przewieszonej przez ramie torby w taki sposób, żebym mógł widzieć wszystko, co będziemy mijali po drodze.
Rower miło zadzwonił, mieszkańcy piwnicy zamruczeli coś na pożegnanie i ruszyliśmy tam, skąd odszedłem dawno temu.
Nie wiem sam, ile minęło czasu, choć na początku zdawało mi się, że była to tylko mała chwila, ale w rzeczywistości moja tułaczka musiała trwać bardzo długo.
Byłem jednak w stanie rozpoznać brzeg rzeki, nad którą obozowałem wraz z wiejskim kuglarzem i kilka małych, skulonych po obu jej stronach wsi.
Dokoła było zielono i żółto, słońce miło grzało, a w zagajnikach śpiewały ptaki.
Kiedy skręciliśmy w boczną drogę od razu zauważyłem zielną ścianę lasu i połyskujące bielą na jej tle trzy brzozy.
Powiewały zielonymi gałęziami, wabiły, budziły kolejne wspomnienia.
Malutki domek, w którym przeżyłem jedną z najstraszniejszych nocy w moim życiu stal dalej na miejscu, ale chylił się ku ziemi tak, jakby za chwile miał się przewrócić.
Kamienne schodki spękały od deszczu i śniegu, a ze szpar wyrastały sztywne, błyszczące źdźbła trawy.
- Jesteśmy na miejscu – powiedziała Marianna, oparła rower o ścianę domku i pomogła córce wysiąść z koszyka.
Zapachniało świeżymi liśćmi mięty tak mocno, że aż zakręciło mi się w głowie.
- Teraz wejdziemy do środka – uśmiechnęła się Marianna i lekko pchnęła drzwi. Zapachniało kurzem i sianem, a kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do panującego wewnątrz półmroku z radością dostrzegłem stary stół, stojące obok krzesła i gliniany piec.
Z pasiastego materaca leżącego na łóżku wysypywała się słoma. Pomyślałem, że powinienem zostać tu na noc i jak przystało kotu rozprawić się z myszami, które najwyraźniej mocno się rozzuchwaliły.
Marianna wyciągnęła z kąta blaszane wiadro i za chwilę usłyszałem skrzypienie i plusk wody w studni.
Ogień w piecu zatlił się zrazu nieśmiało, ale po chwili jasne płomyki zaczęły oblizywać suche polana, zatrzeszczały cienkie szczapki, a Marianna wysunęła ręce nad piec.
Jak daleko mogłem sięgnąć pamięcią robiła tak zawsze – nie większa od swojej córki wspinała się na malutki stołeczek, i grzała nad blachą zmarznięte palce…
Prze jedną chwile zacząłem zastanawiać się, co starzeje się w ludziach i zaraz znalazłem odpowiedź – twarze, włosy, plecy…ale serce pozostaje takie samo, i zamiast dorosłej Marianny zobaczyłem małą dziewczynkę w sukience w kropki…
Nagle zrobiło się ciepło, przytulnie i tak dobrze, że na moment zapomniałem o tym, że byłem kotem – włóczęgą…
Odsunąłem od siebie wszystkie niemiłe wspomnienia – samotną noc i mruczące w oddali działa, człowieka, który chciał ofiarować mnie swojemu synowi, ranek, kiedy zobaczyłem, że krew ludzi jest tak samo czerwona jak krew zwierząt…Rzecz jasna, nie wiedziałem wówczas prawie nic o ludziach i o zwierzętach, ale tyle razy w ciągu mojej tułaczki zdarzało mi się widzieć różne rzeczy, że dzień po dniu uczyłem się – wszystkiego co było dobre, i wszystkiego, co było złe…
Marianna cały dzień zbierała zioła, albo okopywała malutkie krzaczki w ogrodzie, a jej córka budowała z trawy namiot, w którym mógłbym spać nocą, albo w dzień schronić się przed promieniami słońca.
- Wiem, że chcesz tu zostać na noc – powiedziała dziewczynka . – Oni mi powiedzieli.
Pomyślałem o inwalidach, którzy pewnie teraz wylegiwali się przed domem i zrobiło mi się ciepło na duszy.
Poturbowani przez życie, okaleczeni – pomyśleli o mnie, którego największym marzeniem było przebiec nocne ulice mego miasta


cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob lut 23, 2008 20:52

:1luvu:

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lut 24, 2008 15:33

No dobrze, przyznam się - UWIELBIAM baśnie caty, Pamietnik Babuni czytałam z zapartym tchem i łzami w oczach i do dziś nie mogę powstrzymać wzruszenia przy tej lekturze. A teraz dzień jest stracony bez kolejnej opowieści kota :D Bywało, ze specjalnie włączałam wyłączony już komputer, bo zapomniałam zajrzeć i przeczytać następny odcinek.....
Dzięki, caty, Twoje basnie dają tyle radości! Pisz, pisz jak najwięcej!

jolabuk5

 
Posty: 69170
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie lut 24, 2008 20:17

Czyżby Brązowy Kot rozleniwił się WIOSENNIE :?:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lut 24, 2008 20:35

miauuuu :( :?:

fazi-mona

 
Posty: 17
Od: Pon lut 18, 2008 19:30
Lokalizacja: WROCŁAW

Post » Nie lut 24, 2008 20:44

Marianna z córką zjadły przywieziony ze sobą w menażce obiad siedząc na trawie, pod drzewem, a dziewczynka zostawiła mi kawałeczek mięsa.
Po obiedzie Marianna zapakowała mnie do torby i obeszła cały dom
Co prawda płot otaczający chatę zawalił się od starości, kolczaste pnącza zarosły to, co pozostało ze starej drewutni, ale dalej byłem w stanie rozpoznać znajome kąty
Późnym popołudniem Marianna z córką zaczęły zbierać się do powrotu.
- Podobno chcesz tutaj zostać – uśmiechnęła się Marianna, a jej córka zaniosła mnie do namiotu.
- Ale tylko na tą noc – powiedziała kładąc na ziemi kawałek starego szalika wyciągnięty z jakiegoś kata domu..- Jutro przyjedziemy po ciebie – dodała i pocałowała mnie w idiotycznie czerwony policzek.
Jeszcze chwilę słyszałem delikatne brzęczenie zielonego roweru i zapadła cisza.
Niebo zaczęło przybierać kolor czerwieni, a wielka tarczę słońca przecięły niebieskawe chmury.
W trawie wokół mnie odezwały się świerszcze.
Kiedy wyszedłem do ogrodu, ze słońca pozostał już tylko malusieńki skrawek, jak łupina jabłka rzucona w trawę. Jeszcze chwilę przebłyskiwało czerwono pomiędzy trawami – i zgasło.
Uniosłem głowę.
Dokładnie nade mną, wysoko na niebie zapaliła się gwiazda. Jej światło było lekko różowe i mrugała zachęcająco, zupełnie, jakby chciała powiedzieć „ chodź, witaj w domu…”
Miałem przed sobą noc. Noc pełną zapachów, cichych szmerów, pełną tajemniczych ścieżek, którymi z pewnością pobiegłbym, gdybym był zwyczajnym kotem.
Ale tej nocy pragnąłem odwiedzić dom w parku, dać znak życia i spróbować wytłumaczyć Mariannie, że moje miejsce jest właśnie tam…
Wybiegłem na wąziutką ścieżkę i mając nad sobą jasno płonącą gwiazdę pobiegłem w stronę miasta.
Zatrzymałem się na skraju parku i poczekałem, aż moje serce uspokoi się. Kiedy zaczęło bić równym, spokojnym, zwykłym rytmem wszedłem pomiędzy drzewa i powoli poszedłem żwirowaną alejką przed siebie.
Ściany domku świeciły bielą w świetle księżyca. Skrzypnęły zardzewiałe zawiasy furtki, zakołysały się główki kwiatów rosnących po obu stronach ścieżki wiodącej ku domowi. W oknach było ciemno, ale przecież była już północ, pora, o której ludzie zwykli już spać…Zbliżałem się ku drzwiom powoli, rozkoszując się każdą chwilą, każdym krokiem. Jeszcze tylko dwa – nie, tylko jeden schodek… Z poręczy przeskoczyłem na parapet i i zajrzałem do środka.
W kuchni, zalanej światłem księżyca był pusto, ale dostrzegłem przewieszona prze poręcz krzesła marynarkę, a na stole – okulary.
Zeskoczyłem w trawę i w paru susach znalazłem się w szopie, tam, gdzie było sekretne wejście do domu.
Przecisnąłem się przez stertę desek i idąc ciasnym, wąskim korytarzem dotarłem do piwnicy, a z piwnicy – do sieni.
Poruszyłem nosem.
Z ostrego zapachu unoszącego się w powietrzu domyśliłem się, że ktoś niedawno palił tutaj fajkę i wszedłem do kuchni. Była pusta, na stole nie stały ani szklanki, ani talerze, a zza uchylonych drzwi pokoju nie dobiegał żaden, nawet najlżejszy szmer.
Pomyślałem, że z pewnością są na górze, ale i tam nie było nikogo. Na wielkim, drewnianym łóżku leżało kilkanaście kartek, na których ktoś narysował dziwne znaczki – niektóre były okrągłe, niektóre miały zagięte ogonki, jedne były białe, drugie czarne i biegły długim szeregiem wzdłuż cieniutkich, śmiesznych linii..
„ Zaczarowany kot” pisało na samej górze, i to potrafiłem odczytać, natomiast znaczki były dla mnie zupełnie niezrozumiałe.
- Jest tu kto ? – zapytałem, ale odpowiedziała mi cisza.
Domyśliłem się, że mieszkańcy domu z werandą musieli wyjechać, ale na krótko, bo wszystko dokoła było w miłym nieładzie – krzesła nie były okryte pokrowcami, a na stoliku na porcelanowym talerzu leżało kilka ciasteczek.
Powróciłem do kuchni i starym zwyczajem usadowiłem się w swojej wnęce nad piecem. Zasłuchany w miarowe tykanie zegara odpłynąłem w krainę wspomnień…

cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie lut 24, 2008 20:51

Brązowy kot był dziś na podkarpaciu...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie lut 24, 2008 20:53

:conf: :strach: gdzie są mieszkańcy domu? Nie stała im się chyba krzywda???
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter, lucjan123 i 46 gości