Jak rozumiem Pan Kot znowu szuka domku...

. Nie udzielam sie czesto słownie na tym forum, oprócz mojego wątku z moimi futerkami (Borutek i Czaruś), ale tym razem muszę napisać.
Na początku przygarnęłam Borutka - kotka bez łapki. Doświadczenie kociowate już miałam, bo najpierw wychowywałam od małego niesforną Kocicę, która po przeprowadzce została z moją mamą. Po jakimś czasie stwierdziłam, że Borutkowi przydałby się koci przyjaciel, pomogłabym jakiejś kociej bidzie no i Borutek (grubasek) zostałby może przez młodszego kota rozruszany. Przeglądając bodajże aukcje na Allegro ujrzałam Pana Kota. I możecie mi uwierzyć - to nie prawda, że nie można się w nim zakochać. Ja zakochałam się od razu. Myślałam bardzo długo o tym kotku, wiecznie wertowałam opis aukcji. Napisałam nawet do Pani, która wystawiła aukcję z pytaniem, czy białaczka kocia jest zaraźliwa między kotami i czy są duże szanse wyleczenia. Wtedy była jeszcze mowa, że Pan Kot MA tą białaczkę. Z tego co pamiętam kot miał wykonany test dopiero jeden raz. Serce mi pękło, bo w tym momencie uświadomiłam sobie, że nie mogę wziać tego wymarzonego choć smutnego koteczka. Musiałam patrzyć na dobro obu kotków. Nie chciałam myśleć więcej o dalszym opisie aukcji - "jeśli Pan Kot nie znajdzie domku czeka go śmierć". Popłakałam się wiele razy, mój TŻ musiał wiele się nastarać, żeby przetrwać jakoś te moje wybuchy płaczu... Serce mi urosło więc, gdy obserwując wątek Pana Kota przeczytałam, że drugi test wyszedł negatywny. Potem, że znalazł domek. A teraz znów ta biedaczyna szuka domku? To straszne. Kiedy ten kot wreszcie zazna zupełnego szczęścia i spokoju?

Zamiast Pana Kota wziełam inna bidę - Czarusia Kuternogę, ze sparaliżowaną łapką. Zdrowy, bo zdrowy - zrobiono mu wszelkie testy. Jest to kochany miziasty kociak. Ale jak tak patrzę na Pana Kota, tego który od samoego początku chwycił mnie za serce to pytam z rozpaczą: DLACZEGO JA NIE MOGĘ POMÓC WIĘKSZEJ ILOŚCI BIDKÓW?

( Jestem załamana... W Panu Kocie ujął mnie jego smutny pyszczek, szczególnie oczy. Im biedniejszy kotek tym bardziej wymaga pomocy, przygarnięcia, serca.
Nie wiem, czemu ludzie w większości patrzą tylko na zdrowe, odchowane koty, z błyszczącą sierścią itp? Czyż nie bardzoej za serce łapie taki kochany i smutny Pan Kot...?
Przepraszam za post w takim przygnębiającym tonie, ale musiałam to gdzieś z siebie wylać...