O mamusiu, to się nazywa zmasowany atak na biedną Megusie
ale ja was rozumiem, jakbym byla rodziną zastepczą dla jakiegoś zwierzaka, też bym przemaglowała potencjalnych kandydatów na opiekunów, byle tylko mieć 100% pewności że to na pewno dobrzy ludzie i rozumieją jego potrzeby
więc po kolei:
Srebrzynka będzie udawać że jej nie ma, a ja nic nie znaczę - zapewne

to też już przebrabiałam

tu trzeba cierpliwości i delikatności broń boze nachalstwa

ale jaka to satysfakcja jak taki indywidualista pierwszy raz otrze się o nogi... panie boze, jaka to radocha !
koty nie będą wychodzić na dwór, nie chcę tego ze względu na ich bezpieczenstwo i mój każdorazowy zawał serca

ze strachu gdzie są i co robią i czy wszystko ok, więc wyłacznie domowe; mieszkam na parterze i zabezpieczenie domu jest kwestią priorytetowa i ze względu na koty i na dziecko, żaden mój kot nie był wypuszczany na balkon bez nadzoru i zabezpieczeń; na pewno szczeble zostaną zabezpieczone na szczelno i balkon zostanie odgrodzony zeby nie przechodziły do sąsiadów; póki co za ciepło nie jest więc na szeroko się nie otwiera, w razie dużego wietrzenia jednego pokoju (np zawsze przed snem) koty do drugiego pokoju za zamkniete drzwi, nigdy jednocześnie; na razie niech się spokojnie przyzwyczają do nas za bezpiecznie zamknietymi oknami

latem kiedy okna będa musiały być otwarte na pewno je zabezpiecze, myślałam o moskitierze, gdzieś mi tu także mignęło o tym w którymś watku, myślę że to dobra rzecz, przepuszcza powietrze a koty bezpieczne; w razie wyjścia na balkon (nie jest owerandowany) wyłącznie z dodatkowym zabezpieczeniem, np w półszorku i na smyczce i z człowiekiem, bo już miałam okazje sie przekonać, jak nieruchawy kanapowiec potrafi się błyskawicznie zwijać jak poczuje zew natury, złapałam dosłownie w ostatniej chwili, dziękuję za takie emocje
w kwestii rodzeństwa

póki co będa nim kociaki

nie ukrywam, że pragnę mieć drugie dziecko

i będzie kiedy warunki będa sprzyjające

ale to póki co zbyt szybko nie nastapi, męża nie będzie jeszcze półtora roku, a troche trudno mi bedzie poradzić sobie samej w tej kwestii

poza tym chcemy dziecka kiedy już nasze życie się ustabilizuje i będziemy razem
zazdrość kotów to kwestia na pewno do wzięcia pod uwagę, potrafią mocno kochać ale i byc bardzo zaborcze, ale myślę że mądry opiekun poradzi sobie z tym wyzwaniem

moja mama na przykład nie ma szans trzymać na kolanach tylko Michałka

na jednym kolanie Michaś, na drugim Filipek

inna opcja nie do przyjęcia

ważne to okazywać uczucie KAŻDEMU domownikowi w chwili przybycia do domu nowego, nie tylko temu nowemu, aby nikt nie czuł sie odrzucony i zaniedbany i mam tu na mysli i starszego synusia i małżonka i wszystkie mruczki

będę miała spore stadko do kochania i tak właśnie chcę

wiecie co mi się marzy w przyszłości ? własny dom z duzym ogrodem, pełny dzieci i kotów

plus pies lub dwa

nie mam tez nic przeciwko rybkomi czy chomikowi

takie moje małe marzenia...
co do potencjalnych silnych reakcji alergicznych drugiego dziecka - ani w rodzinie mojego męża ani w mojej tak drastyczne przypadki się nie zdażały, więc z gruntu maluch dziedziczy dobre geny do posiadania futrzaka

zakładam więc pozytywny scenariusz i za tym razem; ponadto wiele czytałam o chowaniu dziecka od maleńkości ze zwierzęciem i korzyściach z tego płynących - dziecko nie tylko uczy sie w zasadzie od poczatku o róźnorodności gatunkowej

i o współżyciu z innymi istotami, co ma duży wpływ na jego rozwój społeczny i emocjonalny, a także jest dobre dla zwierzaka, z którym wychowuje się niemal w jednym legowisku

ale przede wszystkim przebywanie pod jednym dachem ze zwierzęciem wzmacnia jego organizm i uodparnia na choroby, doskonała sterylność jeszcze nikomu nie wyszła na dobre, wiem coś o tym

moja mama tak się starała utrzymać dom w porządku i nie dopuścic aby dziecko chorowało, że wyjałowiła mnie całkowicie i musiała jechać do Poznania wszczepić mi dobre bakterie

do dzisiaj jej to przypominam kiedy szaleje za bardzo z porzadkami i przegrzewaniem
no faktycznie jestem daleko, no ale prawdziwa miłość nie zna granic

a czekanie na spotkanie uskrzydla i jest wielce oczekiwane

wiem jak to jest, mąz setki kilometrów stąd i tez kochamy się na odległość

na myśl o maluchach czuję sie tak, że mogłabym na pieszo przyjść do Warszawy, byle dotrzeć
no i najważniejsze: rozmawiałam z szanownym małżonkiem i aczkolwiek nadal nie jest zupełnie przekonany że to dobry pomysł ( bo myśli jak typowy męzczyzna co chce jednego bo tak

to jednak z pełnym rezygnacji stoickim spokojem przyjął do wiadomości co nieuniknione

rzecząc, że on swoje juz powiedział i jest świadom, że mu nie dam spokoju więc woli zaakceptowac fakt że zrobie co będę chciała bo na mnie siły nie ma

dodając, że zresztą póki co ich wychowanie i opieka spoczywac będzie jeszcze przez długi czas na moich barkach, więc mam przemysleć czy podołam i czy rzeczywiście wiem co robię; przyjęłam jego argumentacje nie negując jej od razu w czambuł

i faktycznie powaznie sie jeszcze raz zastanowiłam, realnie oceniając swoje możliwości w kwestii wychowania, opieki, zdrowia, żywienia, wsparcia medycznego, zapewnienia dobrych warunków i szczęsliwego życia. wiem jedno - podołam. chcę je mieć.