Mimo że poprzedni ósmy cud świata miał FIV i w obserwowaniu stanu zdrowia oraz dawaniu zastrzyków mamy spore doświadczenie, to jednak nie wiemy za dużo o kocich chorobach, bo FIV objawiało się nietypowo tylko zapaleniami w mordce. Mim jest zaszczepiona tricatem, przetestowana na FIV/FeLV, odrobaczona. Kupki bywają ciut za twarde i myślę, że pójdę jednak wcześniej niż mi zalecono na kontrolę, zwłaszcza że ciągle lekko puchną jej spojówki - jakieś wirusy się jej trzymały, kiedy została zaszczepiona (mniejsze zło - z powodu panleukopenii). Difadol i torbrosept nie pomagały, ale że stan nie był poważny, pani doktor zdecydowała nie męczyć małej i nakazała podawać krople nawilżające, co faktycznie na trochę pomaga. Kończę podawać trzytygodniową dawkę scanomune na poprawienie odporności. Nie kicha, nie ma gorączki, ma apetyt, uwielbia się bawić, interesuje się wszystkim, co robimy - zatem jest chyba dobrze, a ja tylko tradycyjnie panikuję. A propos - co Sreberko ma z oczkiem? Wymagany jest okulista? Może to przejść na inne kocię?
Boję się trochę, jak ona zareaguje na nowego przybysza, bo w tym też nie mamy doświadczenia. Jest niecierpliwa, jeśli jej czegoś zakazać albo nie spełnić życzenia to gryzie - dłoń mam porządnie posiekaną - ale taką złość rozładowujemy kierując jej uwagę na coś innego, bo klaps czy odgonienie powodowały, że się bardziej rozkręcała. Mogę tylko zgadywać, że jak trafi na równie hardego złośnika, to się porządnie poturbują, ale kocie walki to chyba forma zabawy i koty chyba raczej nie robią sobie poważnej krzywdy (o ile nie są to dwa niekastrowane samce walczące o terytorium oczywiście). Ja pracuję w domu, ale nie siedzę w nim 24 na dobę - domyślam się, że to kwestia indywidualna, ale ile średnio kotom zajmuje przyzwyczajenie się do siebie?
Wykażę sie pewnie ignorancją, ale trudno - to Sreberko ma czym ulżyć pani wypinającej? Bo Sfinks, dorosły i wykastrowany na długo przed tym, zanim do nas trafił, miał całkowicie gładkie podbrzusze
Co Sreberko jada? I o której budzi?

Bo my nocne marki jesteśmy, pracę zaczynamy dopiero o 9-10. Mimbli to nie przeszkadza zupełnie, bo, póki co przynajmniej, nie domaga się mokrego (rąbie iamsy), acz cieszy się wielce kiedy je dostaje. Suche RC zjada jak ją dopadnie głód, ale zanim to uczyni, nie sprawdza, czy przypadkiem nie ma szansy na jakieś mięsko. Zupełnie inaczej niż Sfinks, który żądał stanowczo pełnej miski dwa razy dziennie i zanim zjadł suche pytał 4 razy, czy na pewno nie ma gdzieś kurczaka. Jedyne czego się Mim domaga - i to stanowczo - to zabawa i wejście pod sweter (zwykle wtedy, kiedy akurat chcę wejść pod prysznic)
A jak w ogóle wygląda kwestia transportu? Rozpisałam się jak zwykle, ale mamy też na oku BioMillusia od Maryli (jest drugi na liście

) i szczerze mówiąc, nie wiem, który "zestaw" by się lepiej sprawdził, więc wolę napisać za dużo
