» Wto lut 19, 2008 12:36
Od p. Izy
Dzienniczek
14.02.2008
Wysterylizowaliśmy dwie kolejne koteczki (mama z córcią).
Trzy noce spałam z klatką - pułapką przy łóżku. To tak w razie jakbym się obudziła i mogła się przekonać, że klatka naprawdę jest, a w dodatku jest moja własna. Coś niesamowitego.
Wczoraj gdy nakładałam jedzonko, Borys napadł na Rekinka, ledwo ich rozdzieliłam. Biedny Rekinek bał się potem wyjść do jedzonka i siedział na płocie. Na szczęście uległ moim namowom i dałam mu na uboczu jedzonko. Dziś już było spokojnie.
Zaskoczył mnie Dzwoneczek, który pojawił się na terenie Misia i Niuni. Nakarmiłam go i wytłumaczyłam żeby wracał pod kontener, bo tam zawsze czeka suto zastawiony talerz, ale nie wiem czy mnie posłuchał. Oprócz tego, że wcinał, to wyglądał na zadowolonego i sprawiał wrażenie, że się śpieszy.
Wieczorem Rybcia pobiegła za mną i zamiast poczekać, aż nałożę jej na piwniczne okienko, to dopadła do miseczki Ogonka. Nałożyłam więc solidnie, żeby i dla niego zostało coś na wieczór.
Zuzia odzyskała już humor (ostatnio narzekała na jego brak), wcina teraz za dwie. Zuzia od czasu do czasu ma fochy, jak prawdziwa kobieta.
Lusia przestała już zwracać uwagę na zamieszanie, które panuje przy jej śmietniku i na to jak wielka jest tam rotacja, bo co chwilę przychodzi jakiś nowy wygłodzony koci facet, najada się i leci dalej. Lusia czeka aż dostanie swoją porcję, kładzie uszy po sobie, wcina i leci do siebie.
Dziś udało mi się przez chwilę pogłaskać Centkę. Kiedy nakładałam jedzonko, czułam z tyłu jak się łasi do moich pleców. To chyba dobry znak, zwłaszcza po tym co mi zrobiła jako malutki kociak... Myślę tu o tym jak strasznie mnie podrapała i pogryzła, kiedy jako małego znalezionego kociaka próbowałam ją złapać, zdobyć, oswoić, a potem znaleźć dom dla niej.
Teraz widzę,że już chyba rozumie, że nie jestem zła, skoro sama podchodzi.
Dwa dni temu Tygrysek opuścił rejon śmietnika Lusi i wrócił na stare śmieci, tj. dołączył do kociaków od bezdomnego.
Brat Płomyczka wyczaił sobie jakąś dobrą i ciepłą norkę w komórce u znajomego, a właściwie to zaszył się w jego łódce i jest tam nawet trochę dokarmiany, także nie zawsze się widzimy.
Za to sam Płomyczek czeka punktualnie, tylko widzę, że coś mu oczko zaczęło ropieć i muszę się za niego zabrać.
Za to pięknie wygoiła się łapka innej kotki - jeszcze jej nie znacie. Mieszka w bloku, a dokładnie w piwnicy. Jak ją zobaczyłam, to myślałam, że padnę. Jedna z przednich łapek była jak balon, kicała na trzech. Podawałam jej codziennie leki i szybko nastąpiła ogromna poprawa. Teraz już mój skarbuś bryka na wszystkich czterech łapkach - szczęśliwy i wdzięczny.
Podwórkowa Ramona co wieczór wysiaduje, patrzy i kontroluje teren. Często towarzyszy jej Kazik - wielki podwórkowy koci facet - stary już, ale silny jak tur.
Tak więc pomyślałam sobie, że skoro Ramona ma legowisko w komórce, a tak lubi przesiadywać na zewnątrz, to po co ma siedzieć na deszczu, dałam jej więc budkę z posłaniem na podwórku. Teraz ma do wyboru. Dziś wieczorem spała w budce.
Dziś są Walentynki, więc kociaki z mieszkania, w imię mojej miłości do nich, dostały w końcu nowe kuwety, choć wcale nie były grzeczne. Na przykład taki Adolf, który mając do wyboru piłeczki i inne cuda, z uporem maniaka wygrzebuje ostatnio z kuwety "bobki" i rzuca sobie nimi po podłodze - co mnie ostatnio już bardzo wkurza.
Nie ma Kubusia vel Zdechlaczka, który jest u P. Małgosi - on bez przerwy siedział w kuchennym zlewie i wychodził z niego mokry jak kura. Ciekawa jestem czy P. Małgosi też dostarcza takich wrażeń i ciągle zajmuje zlew.
W domu koty zachwyciły się klatką - pułapką i nie mogły dojść jak to otworzyć, żeby wejść sobie do środka.
P. Ela znów uradowała mnie ciuszkami ze swojej ciuchbudy, wybrałam nawet coś dla rybaków i dostałam za to gratis rybkę dla kociaków.
Jeszcze trochę i będzie nam lżej.
Kociaki wypełzną na słońce i pogrzeją swoje futrzaste ciałka, bo tego im chyba bardzo brakuje. Ja za to będę mieć więcej czasu, bo i dzień dłuższy i można zrobić jeszcze więcej potrzebnych rzeczy.
Pozdrawiam Was gorąco.
cdn

