A dzisiaj jest też trochę dobrych wiadomości.
Po pierwsze polip w uchu okazał się nie polipem, ani kością anie niczym takim. Udało nam się namówić Misię -poprzez wpuszczanie kropli i parafiny -na wytrzepanie z ucha dokładnej kopii trąbki eustachiusza, wykonanej z zakrzepłej krwi

Cóż no fakt uszy były po wypadku zalane krwią..Arcydzieło spoczęło na komodzie i gdbyby nie moje wprawne oko zapewne ktoś wziął by je za ..no cóż..poprostu zgubioną przypadkiem kupę i wyrzucił

W dodatku z drugiego ucha też coś wylatuje.
Pozostaje kwestia drapania
wersja A - spod krwi wydobędzie się teraz stado świerzba do którego ani crotamiton ani stronghold nie dotarł wcześniej i da się drapanie opaować wybijając pasozyty.
wersja B - drapania jest nieuleczalne i jest efektem porażenia nerwu trójdzielnego twarzy...ale tego muszę poszukać w mądrych książkach a narazie takowych nie mam. To taka mała teoria. Jeżeli słuszna to cóż...skarpetka na nogę i chirurgiczne usunięcie pazurów w nodze - winowajcy. Nie ma przebacz, przecież nie będzie do końca życia w kołnieżu. Może macie jakieś książki neurologiczne? Bo w kocich podobno tego nie ma..przynajmniej p doktor powiedziała że nie znalazła ale wie ze to mozliwe i zeby szukac dalej.
I druga bardzo dobra wiadomość - badania krwi są bardzo dobre. Mam w domu "teoretycznie" zdrową kotkę:))
