No, co zrobisz... są ludzie typu: cały świat należy do mnie, jak się komu nie podoba - ma problem
W kwestii sąsiadów: nie chciałabym wyjść na zrzędę, nikt w swoim mieszkaniu nie będzie przecież chodził po palcach, bloki mają swoje uroki
. Po prostu czasem, kiedy wszystko w mieszkaniu mam powyłączane, bo albo jestem rozdrażniona, albo głowa naparza bez zmiłowania, każdy dźwięk dochodzący z mieszkań sąsiedzkich, na który normalnie nie zwróciłabym uwagi (no, chyba że towarzystwo pode mną szaleje, ale to by zmarłego na nogi czasem postawiło
), potęguje się i dudni
Szczególnie, jeśli trwa i trwa, i trwa...
Postanowiłam dzisiejszy dzień przesiedzieć w kąciku, żeby kotom lub sobie krzywdy nie zrobić. Do tej pory przypaliłam mięso, do kuwety wpadła mi torebka z drobno krojonymi suszonymi warzywami, warzywka się wysypały, ofkors
, roztopiłam masło, którego stał oza blisko pieca. Jak się znam, to nie koniec. Nie mogę się poskładać do kupy: wczoraj mnie chyba przewiało, kiedy czekałam na odwóz do domu po "imprezie" i dzisiaj ucho chce dokonać secesji, przejść na swoje
Do tego nie wiem, czy boli mnie ząb, czy też ucho tak promieniuje, ale dobra, nie marudzę więcej
Sorry.
Ale wracając do meritum wątku: kotów.
Mela właśnie leży w fotelu

Siok!
Tosia wczoraj zwinęła mi z talerza placek ziemniaczany
Klunia ma na plecach ślady po czerwonym atramencie

Wina na pewno leży po mojej stronie, używałam nawet czerwonego cienkopisu, ale na łapach własnych żadnych śladów nie odkryłam

Matrix normalnie
W nocy myślałam, że mnie szlag trafi: najpierw zaczęło wiać nieludzko, drzwi wejściowe wydają w takich chwilach odgłosy, jakich nie powstydziliby się czorci rodem z najgłębszych piekielnych czeluści. Podłożyłam koc, pomogło nieco. Muszę kupić uszczelki. Położyłam się... Kurdeż no!!! Żaluzje!!! Klunia przypomniała o mojej sklerozie

Walczyłam do końca (ryśka, sorry, ale ubiję CKgadzinę

): najpierw w kierunku futrzaka leciały zwinięte w kłębek skarpety, potem jasiek ... a potem musiałam wstać i podciągnąć zarzewie konfliktu
Odkryłam, jak kota doprowadzić do płaczu
Oprawiałam wołowinkę, dziewczyny jeszcze nie jadły śniadania i łykały ślinkę. Nasypałam więc suchego do miseczek. Mela spojrzała na miskę, na mięsko, na mnie i nie zdzierżyła. Tak żałośnie miauknęła, że

Niedobra pancia!
