Klunia,Tosia,Melka-jak śpi Klunia? s.97. ;)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob lut 16, 2008 23:51

O Duplu nie wspominaj nawet :evil:

Wedlug niej odleglosc miedzy kocimi ustami a maslem nie ma zadnego znaczenia - i tak zezre :evil:


lata teraz po chalupie jak pershing. Dla porzadku dodam - wczoraj byla kastrowana. Chyba nie zauwazyla :roll:

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Sob lut 16, 2008 23:59

To się zdarza: Tosia też nie miała czasu zauważyć, że coś z niej wypruli :roll:

Mam wszystko, co trzeba do wykonania operacji "USZY", tylko Tośka akurat leży w objęciach Kluni (po tym, jak zeskoczyła na nią z oparcia fotela :roll: ).

Na buraka odpychajaco działa jedna rzecz: mięsko - szczególnie gotowany cyc kurzy :twisted: Ostatnio nauczyła się jeść szyneczkę :twisted:

Kurcze, chodząca porażka wychowawcza... :lol:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Nie lut 17, 2008 0:03

Na moje wszystko co jadalne dziala przyciagajaco :twisted:

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Nie lut 17, 2008 10:36

Myszka.xww pisze:Na moje wszystko co jadalne dziala przyciagajaco :twisted:
- szczególnie, jeśli leży to w cudzej misce? 8)

Skąd wiadomo, że Tosia była w kuwecie? Hę? 8)
Obrazek

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Nie lut 17, 2008 11:26

Cóż za przecudny nosio :lol: z dodatkami :oops:

Bierka

 
Posty: 848
Od: Śro mar 28, 2007 19:59
Lokalizacja: Warszawa Rakowiec

Post » Nie lut 17, 2008 12:46

EwKo pisze:
Że co? Że nie mogę wpijać się w dywan? A kto mi zabroni?
Obrazek


:1luvu:
.... a swoją drogą autorytet u kociastych masz chyba sredni skoro Ci tak jawnie język pokazują , żeby jeszcze za plecami ale tak ... 8O
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie lut 17, 2008 14:47

Autorytet? Miewam, miewam ;)

Szczególnie, kiedy trzeba:
- wyczyscić kuwetę,
- napełnić michę,
- wymyziać kotucha,
- wyciagnąć mychy spod szafek i tapczanu
- wymościć legowiska
...
Wiesz, takie tam ;) :lol:
Ale że pogodziłam się ze swoją rolą, egzystencja przebiega w miarę pokojowo :mrgreen:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Śro lut 20, 2008 20:36

Doczytałam wreszcie, ufff..się witam...

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Czw lut 21, 2008 20:26

No witaj, Feriowiczko 8) :D

Rozpuściłam koty :roll: Na amen.
Na obiad podałam im dzisiaj ugotowaną wołowinę. Pociachałam ją na większe kawałki, żeby poćwiczyły szczeny i w ogóle zajęły się jedzeniem a nie wciąganiem żarcia mięsnego, jamochłony jedne! Tia... Mela zjadła. Klunia - wzięła jeden kawałek. Pogryzła. Połknęła. Drugi kawałek... hmm... w sumie, czy ja naprawdę jestem głodna? A co to tu takiez boczku wystaje? O tu! Widzisz? A jakby tak łapą popacać, to odda? Hę? No i czego się denerwuuujesz? Jesuuu... to już nic nie można miauknąć w tym domu! <foch>
Wkurzyłam się, podarłam na mniejsze kawałki (Mela już zjadła swoją porcję i coraz częściej spoglądała na Kluniny talerz w wiadomym celu :twisted: ).
I normalnie cud, panie! CUUUD! Mięsko stało się jadalne :?

Wcześniej zaszalały, bo dostały kawałki surowej wołowiny. Mela, kiedy podają mięcho, nie zadaje zbędnych pytań, tylko wciąga, ile się da. Klunia najpierw z surowym mięskiem obleciała wszystko, co tylko się dało, upolowała je kilka razy, zabiła na śmierć i dopiero skonsumowała. Na dywanie w pokoju, kurde :evil:

A jak na wołowinę zareagowała Tosia?
Stali czytelnicy z pewnością znają odpowiedź :twisted:

Teraz towarzycho śpi rozwalone po fotelach :roll:

A ja zaraz chyba ścianę pogryzę: łeb mi zaraz rozerwie, a sasiad rzuca psu piłkę. Piłka odbija się od ściany, kozłuje po podłodze, ale zasadniczo, jakby otworzył mi chłopina czachę i walił tą piłką bezpośrednio po mózgownicy, efekt byłby taki sam :?

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Pt lut 22, 2008 9:55

Chyba coraz badziej doceniem, że do sąsiadów dzieli mnie miedza :twisted: Na wyjeździe do pokoju obok przyjechali ludzie o 5 rano...zamiast wejść cichutko to zaczęła się jazda. Śmiechy, głośne rozmowy, generalnie imprezka...Piotrek wstał, zapukał i zapytał czy może coś się stało...na to gościu - my własnie przyjechaliśmy z Warszawy...Bardzo się cieszę, witamy - odpar Piotrek, tylko mi dzieci pobudzicie...Rozmowy ucichły godzinę poźniej....

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Sob lut 23, 2008 14:26

No, co zrobisz... są ludzie typu: cały świat należy do mnie, jak się komu nie podoba - ma problem :?
W kwestii sąsiadów: nie chciałabym wyjść na zrzędę, nikt w swoim mieszkaniu nie będzie przecież chodził po palcach, bloki mają swoje uroki ;) . Po prostu czasem, kiedy wszystko w mieszkaniu mam powyłączane, bo albo jestem rozdrażniona, albo głowa naparza bez zmiłowania, każdy dźwięk dochodzący z mieszkań sąsiedzkich, na który normalnie nie zwróciłabym uwagi (no, chyba że towarzystwo pode mną szaleje, ale to by zmarłego na nogi czasem postawiło :roll: ), potęguje się i dudni :( Szczególnie, jeśli trwa i trwa, i trwa...

Postanowiłam dzisiejszy dzień przesiedzieć w kąciku, żeby kotom lub sobie krzywdy nie zrobić. Do tej pory przypaliłam mięso, do kuwety wpadła mi torebka z drobno krojonymi suszonymi warzywami, warzywka się wysypały, ofkors :roll:, roztopiłam masło, którego stał oza blisko pieca. Jak się znam, to nie koniec. Nie mogę się poskładać do kupy: wczoraj mnie chyba przewiało, kiedy czekałam na odwóz do domu po "imprezie" i dzisiaj ucho chce dokonać secesji, przejść na swoje :twisted: Do tego nie wiem, czy boli mnie ząb, czy też ucho tak promieniuje, ale dobra, nie marudzę więcej :roll: Sorry.

Ale wracając do meritum wątku: kotów.
Mela właśnie leży w fotelu 8O Siok!
Tosia wczoraj zwinęła mi z talerza placek ziemniaczany 8O
Klunia ma na plecach ślady po czerwonym atramencie 8O Wina na pewno leży po mojej stronie, używałam nawet czerwonego cienkopisu, ale na łapach własnych żadnych śladów nie odkryłam :roll: Matrix normalnie :twisted:

W nocy myślałam, że mnie szlag trafi: najpierw zaczęło wiać nieludzko, drzwi wejściowe wydają w takich chwilach odgłosy, jakich nie powstydziliby się czorci rodem z najgłębszych piekielnych czeluści. Podłożyłam koc, pomogło nieco. Muszę kupić uszczelki. Położyłam się... Kurdeż no!!! Żaluzje!!! Klunia przypomniała o mojej sklerozie :twisted: Walczyłam do końca (ryśka, sorry, ale ubiję CKgadzinę :evil: ): najpierw w kierunku futrzaka leciały zwinięte w kłębek skarpety, potem jasiek ... a potem musiałam wstać i podciągnąć zarzewie konfliktu :roll:

Odkryłam, jak kota doprowadzić do płaczu :twisted:
Oprawiałam wołowinkę, dziewczyny jeszcze nie jadły śniadania i łykały ślinkę. Nasypałam więc suchego do miseczek. Mela spojrzała na miskę, na mięsko, na mnie i nie zdzierżyła. Tak żałośnie miauknęła, że :roll: Niedobra pancia! :twisted:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Sob lut 23, 2008 16:21

No nie , kurcze co z tym wianiem , wszystkim wiało i wialo , w necie czytam wiało, prądu ni ma, drzewa zwalone itd, w tv to samo. A mnie nic o tym nie wiadomo. Nie zauważyłam wichury 8O ? Pomyślałam, ze pewnie w innych rejonach kraju, ale jak teraz czytam, że u Ciebie to przeciez nie tak daleko. Tobie wialo a mnie nie ?
I konkluzja mojej Kasi : No a co ty myślisz, że wiało na całym świecie bez końca , gdzies się to musi kończyć tym razem na przedmiesciach Bytomia ! 8)
A mnie teraz naszła inna refleksja może Bytom jest w srodku tego wiania , wiadomo w oku cyklony najspokojniej :roll:
Co do sąsiadów to nade mna mieszkają fajni , on ja od kilkunastu juz lat systematycznie pierze i to w seansach kilkugodzinnych, czasem finalizując rzutem ze schodów z tym, że uprzejmy jest bo zaraz rzuca za nią buty co by nóg nie przeziębiła. Ich mieszkanie jest kawałkiem strychu i mają tylko jeden pokój ,dokładnie nad moim salonem. On nią chyba rzuca bo sufit ma mi spaść na głowę a kryształowe kule na żyrandolu skacza jak taka zabawka "tiki- tiki".
A swoją drogą to ciekawe bo mieszkanie jest tej kobity , to ona pracuje , slubu nie mają , dzieci tez nie , tylko raz wezwała policję czyli chyba to lubi .... :roll:
Obrazek

Hipcia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3179
Od: Czw lut 02, 2006 20:28
Lokalizacja: Bytom

Post » Sob lut 23, 2008 20:36

To ja w kwestii ucha - raczej na przyszłość doradzę...jest taki kwiat pokojowy, co jak się dotknie liści to wypuszcza olejki eteryczne. Niektórzy mówią na tę roślinę anginka. Normalnie nazywa się geranium. Ja mam "uszne" dzieci, zresztą Michał po dwukrotnym drenowaniu...jak tylko boli je ucho - wkładam kawałek geranium do ucha i zatykam watką, na ogół ból przechodzi już po pierwszym zapodaniu...
Geranium wygląda tak:
Obrazek

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Sob lut 23, 2008 20:52

Może się kobita boi: albo jego, albo tego, że zostanie sama. Albo żyje w przekonaniu, że tak po prostu jest (model "rodziny" wyniesiony z domu), że chłop babę bić musi (na KŁ jest wątek o myciu męża jako elemencie małżeńskich obowiązków. Nie wiem, czy ktoś napisał to dla żartu, czy zupełnie serio... ). Nie wiem, ludzka psychika jest czasem przerażajaco pokręcona...



Oko cyklonu mówisz? ;)

EwKo pisze:PS. Oczywiście może się zdarzyć, że 22 lutego Hrabiną Zedlau będzie akurat kto inny :wink:


No i był. Zresztą, wiedziałam o tym wcześniej, bo sprawdziłam planowane koncerty na jej stronie, Rybnik tam się nie pojawił.

Wrażenia laika ;) I proszę się nie śmiać, jeśli głupot nagadam ;)
„Wiedeńską krew” na scenie widziałam po raz pierwszy, zerknęłam wczesniej do libretta, ale goniący czas, natłok obco brzmiących imion, natłok wydarzeń – jak to w operetce ;) … tak czy inaczej stwierdziłam, że zaszaleję i zobaczę na miejscu, o co lotto ;)

Rozlegają się pierwsze dźwięki, wchodzimy w klimat cesarsko-królewskiego Wiednia, rozstępuje się kurtyna i… omatkoicórko 8O , a sso to? Nie sposób było nie zwrócić uwagi na scenografię. I nie mówię tu o obrazie JCM Franciszka Józefa, ale o różowościach i „złoceniach”, w których utrzymana była lewa – Kociątkowa – strona „willi”.

Ja wiem, żem dyletant, że to „tylko”operetka, że w teatrze obowiązuje pewna umowność, ale takie cukierkowe cóś? Gliwicki Teatr Muzyczny, więc nie jakieś szkolne przedstawionko, a tu taka słodycz, że mdli - tłumaczę sobie, próbując jednocześnie nadążąć za Józefem, który wprowadza widza w zawiłości historii, której świadkami zaraz będziemy. Ale gdzieś tak w połowie trzeciego aktu mnie olśniło ;) i stwierdziłam, że to całkiem ciekawy zabieg, podkreślający charakter i obecny status Franzi: kokietki, która upolowała hrabiego, łypie okiem za „nabytkiem” Rosaliny, starym Ministrem, a i Józefem by nie pogardziła, gdyby biedaczyna nie był „tylko” lokajem. To samo dotyczy strojów: kreacje hrabiny i Franzi zdecydowanie się od siebie różnią...stylem ;)


Wrażenia… w pamięć najbardziej wrył mi się duet Wioletty Białk i Arkadiusza Dołęgi (Pepi i Józef). Wielki plus za to, że po prostu rozumiałam, co śpiewają (już wspominałam, że to akurat dla mnie ważne: nie tylko jak, ale też co. Dla bywalca sal koncertowych to nie problem, bo osłuchał się wcześniej, treść zna, może się skupić na wykonaniu ;) ) oraz za kreacje aktorskie: nie wychodzili z ról również wtedy, kiedy światło skierowane było na kogoś innego. A ze mnie taki typ, co to niekoniecznie patrzy na tego, kto akurat śpiewa ;)
I co jeszcze? Czy raczej kto jeszcze? Anita Maszczyk (Franzi) - bardzo mocny głos 8O No i jedna z chórzystek.

W rolę Gabrielle tym razem wcieliła się Jolanta Kremer. I w tym miejscu nie wiem, co napisać, bo o ile Białk i Maszczyk znałam wcześniej, ją słyszałam po raz pierwszy. Do tego, uczciwie przyznaję, że Arię ze śmiechem wiążę z jednym, bardzo konkretym nazwiskiem ;), więc zadanie miała utrudnione :lol: (To trochę tak jak z Herculesem Poirot i Davidem Suchetem albo Olbrychskim i Kmicicem ;), albo z „Cyrulikiem sewilskim” obejrzanym w TV za szczenięcia: Berganza, Prey i Alva – pierwowzór, z którym porównuje się inne wersje ;) ). Jakiś taki niedosyt czuję, ale dlaczego? Zabij, nie wyjaśnię :oops:

W każdym razie uśmiałam się jak norka :lol: * obserwacje sfery obyczajowej i mechanizmów społecznych wiecznie aktualne :twisted:
PS. Obok mnie siedziała pani, która nuciła sobie pod nosem co znamienitsze fragmenty 8) :twisted:




Wrzuciłam podgląd, widzę kwiatek, który u nas zwany jest rozyndlą -nie pytaj dlaczego, nie wiem :lol: Coś tam gdzieś kiedyś czytałam, nie pamiętam, ale chyba odradzali wkładanie listka do ucha... Tylko już nie wiem, co proponowali zamiast tego :roll: . Ale to wiadomość przepuszczona przez moją dziurawą pamięć, więc w sumie jakby jej nie było ;) Do laryngologa i tak idę w przyszłym tygodniu, więc się zobaczy, co i jak.

*edit dotyczy mojej nieuwagi :oops: Kto czytał, to wie :twisted: Ma się ten refleks :lol:
Ostatnio edytowano Nie lut 24, 2008 16:25 przez EwKo, łącznie edytowano 1 raz

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Sob lut 23, 2008 21:04

Z tym listkiem do ucha - to oczywiście ludowa mądrość, ale ja prawie zawsze tak naturalnie :wink: Rozyndla, powiadasz...tego chyba nawet w wikipedii nie ma :lol:

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 207 gości