» Nie lut 17, 2008 19:29
Sfinks, doskonale rozumiem Twoje odczucia. Zanim do Ciebie napisałam, (czytałam forum od dawna) też miałam rozterki, wtrącić się czy nie. Powstrzymywała mnie opinia o homeopatii a jednocześnie smutne i piękne oczy Fionki nie pozwalały spać przez kilka nocy.
Trudno, może posłucha mnie, może Fionka wstanie... Napisałam.
Wiem co przeżywałaś każdego dnia.
Kilmek był moim pierwszym kotem z padaczką i paraliżem. U mnie dorastał, ja go oddałam do adopcji. I wrócił chory. W oczach niknął. Wyrzuty jakie miałyśmy z powodu jego zaszczepienia w wieku 3 miesięcy są tylko nam znane. Jedna przed drugą próbowałyśmy się tłumaczyć. Ja nie mogłam sobie darować, że pozwoliłam go zaszczepić. Już wtedy kotów nie szczepiłam, uległam przyszłej właścicielce.
Pierwszy raz ratowałam kota w takim stanie. Ataki, nieprzespane noce, biegunki i postępujący paraliż to było przez kilka miesięcy. Co czułam, co myślałam, ile łez nad nim wylałam i jak się oskarżałam wiem tylko ja.
Jedyną moją podporą była dr Ela, ona mnie uspokajała, ona ratowała. Gorąca linia o każdej porze doby. Różnicę w zachowaniu, zawartość kuwety i moich kątów w mieszkaniu, reakcje kota , postępy w chodzeniu tylko ja widziałam. Potem wszyscy którzy go zobaczyli nie mogli uwierzyć, że to ten sam kot.
Przeczytałam tytuł na forum, kilka postów na końcu wątku, potem cały wątek o Fionce ale Twój. Wątku jopop nie znałam.
Po walce ze swoim sumieniem napisałam do Ciebie.
Nie mogłam zapomnieć tych pomarańczowych oczu....
I znowu napięcie: czy ona mi uwierzy, czy zechce podjąć się leczenia Fionki ? CHCIAŁAŚ.... to pierwszy sukces, ale czy wytrzymasz ???
Ja wiedziałam co może się zdarzyć, starałam się opisywać tak , abyś się nie zraziła, abyś nie przerwała leczenia... Wiem, jak to trudno... Nawet nie wiesz ile razy po rozmowie mailowej z Tobą bałam się, że przerwiesz....
Byłaś dzielna, Twoja wiara w wyzdrowienie Fionki pozwoliła Ci ją uratować, dać nadzieję na normalne życie.
Fionka zawdzięcza Tobie i tylko Tobie NOWE ŻYCIE.
Twojej ogromnej pracy i cierpliwości. Dr. Ela pomogła.
Ja tylko przeczytałam tytuł, cieszę się, że zdążyłam napisać....
Uważam, że nigdy nie walczy się "za bardzo" kochając koty... Walczy się do końca i myśli pozytywnie... TY TO ZROBIŁAŚ. Inaczej tak jak ja nie mogłabyś zasnąć przez te oczy...
To już do wszystkich: katary, duszności, biegunki i wszystkie dolegliwości które mają Wasze koty, u Fionki też były, a dodatkowo ataki padaczki, paraliż, i już nie wiem jak jeszcze to opisywać bo reakcje i objawy bywały zaskakujące tak samo jak u mojego Klimka tak i u Fionki, psychicznie człowiek nie wytrzymywał... a kot musiał... Naprawdę trudno to sobie wyobrazić, a wytłumaczyć jeszcze trudniej...
SFINKS, BYłAś BARDZO DZIELNA, WYTRZYMAłAś......
joanna