P-ń - Matylda aka szalony Bobek - Bobek wymiotuje żółcią

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Sob lut 09, 2008 21:51

Puss Kochana, zadzwoń do mojej Dorotki...
Ona jest Aniołem z naprawdę wielką wiedzą....
Może chociaż coś doradzi, czasem pewnie może nawet podjedzie i to za darmo.... :oops:
Oby wszystko było dobrze..........
Przypadek jest tylko batem, którego przeznaczenie używa do popędzenia tego, co i tak nieuchronne...

Hakita

 
Posty: 1349
Od: Pt lut 09, 2007 13:00
Lokalizacja: Kiekrz k/Poznania

Post » Pon lut 11, 2008 9:03

Matylda już lepiej - coraz mniej warczy a coraz więcej daje się głaskać.
podajemy znowu Nivalin w zastrzykach. zobaczymy co dalej. na razie bobki nadal są :roll: z tą różnicą, że Bobi zaczyna je zakopywać jak się pokapuje, że są. zakopuje je np. w kocyk :wink:

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 11, 2008 9:16

No widzisz jaka mądra dziewczynka :D

Joasia
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16786
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

Post » Pt lut 15, 2008 9:12

niestety weterynarz powiedział mi w środę, że na wyleczenie Matyldy jest już prawdopodobnie za późno i że już zawsze będzie zostawiała bobki...
w tej sytuacji nie sądzę, żeby znalazł się jakiś dom dla niej, bo nawet taka kociara jak Karocia powiedziała mi, że bobków by nie zniosła... :(

ale dobrze, że Matylda ma chociaż mnie, a ja ją kocham. bo poza mną chyba nikt nie pokocha takiej neurotycznej zwichrowanej psychicznie i gubiącej bobki bezogonki jak Bobisia...

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lut 15, 2008 9:39

puss pisze:niestety weterynarz powiedział mi w środę, że na wyleczenie Matyldy jest już prawdopodobnie za późno i że już zawsze będzie zostawiała bobki...
w tej sytuacji nie sądzę, żeby znalazł się jakiś dom dla niej, bo nawet taka kociara jak Karocia powiedziała mi, że bobków by nie zniosła... :(

ale dobrze, że Matylda ma chociaż mnie, a ja ją kocham. bo poza mną chyba nikt nie pokocha takiej neurotycznej zwichrowanej psychicznie i gubiącej bobki bezogonki jak Bobisia...



Faktycznie tak powiedziałam :oops: Przepraszam...

To naprawde trudna sytuacja... Ja chyba niezdecydowałabym sie świadomie na kota, który ma tego typu problem i nie ma szansy na jego wyleczenie...z drugiej strony znając siebie wiem tez, że gdybym juz wziąła taka Bobisie do domu, to z powodu bobków bym jej raczej nie oddała do schroniska a tym bardziej na ulice. A domyślam sie, że tak zrobił jej poprzedni opiekun.

Moja Lusia jak do mnie trafiła to obsikiwała mi wszystko co tylko mogła i jakoś to znosiłam bo wiedziałam, ze po sterylce prawdopodobnie problem minie. To samo było z moja suczką, która chorowała na raka i prawie codziennie trzeba było po niej sprzatac, myc ją...ale jak sie kocha zwierzaka to sie na takie rzezczy nie zwraca uwagi...tym bardziej kiedy zyje sie z nim szcześliwei pod jednym dachem 10 lat to i w nieszczęściu i chorobie tez trzeba przy nim być!

Mocno trzymam kciuki, żeby znalazła sie osoba, która tak samo mocno pokocha Matyldę jak Ty Kasiu i ofiaruje jej domek!
Badaj kota regularnie. Kot Ci nie powie, że źle się czuje, a kiedy zauważysz może być za późno...
Obrazek

Karotka

 
Posty: 4972
Od: Pon maja 14, 2007 12:03
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob lut 16, 2008 9:19

ciezko bedzie znalezc jej dom jesli faktycznie nie da sie tego wyleczyc ( ale czy napewno?)
ale jednak trzymam kciuki by takowy sie znalazl.

co jest przyczyna zostawiania bobkow? ten urwany ogonek?

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob lut 16, 2008 16:40

Kasia mówiła, że Matylda ma prawdopodobnie uszkodzone nerwy i nie do końca kontroluje część ogonową. Stąd problem :(
Dlatego tez zdarza sie, ,że Matylda nie wiąże tych bobków z własna osobą.
Badaj kota regularnie. Kot Ci nie powie, że źle się czuje, a kiedy zauważysz może być za późno...
Obrazek

Karotka

 
Posty: 4972
Od: Pon maja 14, 2007 12:03
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 18, 2008 8:38

Matylda zaczyna kojarzyć bobki ze sobą, ponieważ jeśli się już jej zdarzy zostawić bobka, to zakopuje go, np w kocyk :roll:
weterynarz powiedział, że prawdopodobnie za dużo czasu od wypadku minęło, żeby pomóc odbudować uszkodzone nerwy...

w piątek postanowiłam zabrać Matyldę z łazienki, bo przecież co to za życie dla kota, jeśli jest 24 godziny na dobę zamknięty w łazience, ale jak tylko ją przyniosłam do pokoju i postawiłam na ziemi, to moje koty (Maks i Emilia) ją osaczyły i Matylda się posikała ze strachu :roll:

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 18, 2008 9:28

Jeju! Banda Maksa jest okropna! A Emilka to widze do bójek pierwsza, a jak gość w dom to pod kołdrą siedzi i nawet nosa nie wystawi!

Żal bardzo Matyldy :( Widziłam ja, to piekna, kochana Koteczka. Z bobkami czy bez zasługuje na wspaniały domek! Bez stresu i staków.
Badaj kota regularnie. Kot Ci nie powie, że źle się czuje, a kiedy zauważysz może być za późno...
Obrazek

Karotka

 
Posty: 4972
Od: Pon maja 14, 2007 12:03
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 18, 2008 9:32

Chciałabym wtrącić trzy, swoje grosze 8)

Moja Matylda jest kotem porażonym, ma sztywne łapki, chodzi wywracając się, nie załatwia się normalnie. Przy robieniu siku bardzo nią trzęsie, z qpką jest lepiej. Widocznie bardziej porażone są nerwy związane z drogami moczowymi. W praktyce wygląda to tak, że jak wejdzie jakoś do kuwety i położy się na boku, to o ile pupa weszła cała, to sioo trafia ładnie do celu czyli do kuwety :) Niestety takich przypadków jest mniej. W większości przypadków, Matylda wchodząc do kuwety przewraca się czy zostawia zadek poza kuwetą i wtedy sioo ląduje gdzie bądź :roll: Ekstremalne przypadki to takie, kiedy Matylda wywróci się do góry nogami :( Wtedy mam coś w rodzaju "fontanny" - obsikana jest Matylda, ściana, biurko, podłoga i ja próbująca ją złapać. Matylda jest z nami już trzeci rok. Nie żałuję ani jednego dnia, ani jednego obsikania :) Decydowałam się na takiego kota świadomie, choć w przytulisku nigdy nie widziałam jak wygląda jej kuwetkowanie. Przez cały ten czas nauczyłam się czujnie spać, mieć uszy na około głowy, by wychwycić moment kiedy wkłada przednie łapy do kuwety by pomóc jej. Czasem się śmieje, że przez najbliższe kilkanaście lat będę miała małe dziecko które niezależnie od pory dnia czy nocy będę musiała wysadzać do kuwety. I modlę się by tych lat było jak najwięcej.

Także są na świecie tacy wariaci jak my :) I wierzę, że znajdzie się ktoś kto pokocha Twoją Matyldę tak jak ja kocham moją, mimo, że czasem robi mi fontannę czy zostawia bobki obok kuwety.
Obrazek

Boo

 
Posty: 20084
Od: Pt lis 04, 2005 11:41
Lokalizacja: Opole

Post » Pon lut 25, 2008 10:32

Matylda nadal gubi bobki. postanowiłam podać jej do końca Nivalin, który dostałam od Marcelibu, bo nie pozostaje mi nic jak tylko wierzyć, że się trochę poprawi. Matylda poza tym, że gubi bobki, to też popuszcza siusiu czasem. chyba już o tym pisałam. z Maksem i Emilką nadal się nienawidzą, więc Matylda nadal mieszka w łazience i raczej nie chodzi po mieszkaniu. ale przeciez ona nie może mieszkać przez resztę życia w łazience 1.5 m x 3 m... Pomijam fakt, że nie jest do końca zrównoważona psychicznie, bo czasem zaczyna jak szaleniec podskakiwać, biegać, trzepać mnie po łydkach łapami, a czasem leży taka smutna. czasem mruczy i się przytula, a po chwili zaczyna warczeć i gryźć.
czasem zastanawiam się, czy nie będzie dla niej lepiej, jeśli oddam ją do uśpienia. przecież ona nie ma żadnego życia w tej mojej łazience, a nikt jej nie przygarnie dobrowolnie...

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 25, 2008 12:22

Kasiu a moze znalezc jej jakies przyjazne zwierzetom gospodarstwo na wsi?
Gdzie bobki nie beda nikomu przeszkadzac, zeby miala cieplutkie miejsce do spania i pelna miseczke i gloski czlowieka?

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 25, 2008 12:27

też o tym myślałam. na razie skończę ją leczyć...

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 25, 2008 12:30

Ja też myślę, że przyjazne gospodarstwo jest rozwiązaniem. Lecz kicię Puss i będziemy szukać. Ona nie może życia spędzić w łazience :roll:

Joasia
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16786
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

Post » Śro lut 27, 2008 11:50

Jesli zdecydujesz sie na gospodarstwo to popytam sie w Łaznowie pod Łodzia gdzie tesciowa ma domek letni. Jest tam jedno gospodarstwo gdzie Pani kocha zwierzaki. Nie ma zadnych kotow. Ostatni kot nie wrocil, nie wiadomo czy porwali go letnicy ( byl przepiekny i niesamowicie miziasty) czy dorwal jakis pies :-/ Od tego czasu Pani kota nie ma.
Niestety koty tam sie karmi zwyklym jedzeniem ale z drugiej strony kurczak z ryzykiem to calkiem nie takie zle rozwiazanie. Pewnie o wecie mozna pomarzyc. Ale to zawsze zycie.

Jak bedzie wielka potrzeba i bedziesz w strasznej juz sytuacji to bede namawiac.
Narazie to takie wyjscie awaryjne, bo niestety w tej wsi strasznie duzo psow biega luzem.

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: muza_51 i 28 gości