No i jest nie najlepiej. Kudłata ma chyba uczulenie na szwy. Dziś będziemy ściągać - trochę wcześnie, ale ranka opuchnięta, więc nie ma wyjścia.
Kudłata jest dziwnym kotem. Trzymana na rękach pozwoli sobie zrobić wszystko. Jednak, gdy się troszkę wierci [np. przy mierzeniu temperatury], a ja spróbuje złapać ją za frak, by było wygodniej, wstępuje w nią furia.
To pierwszy kot, który robi to, o co ją proszę. Jak ją poproszę, to wystawi brzuszek do przemycia rany, czy przycięcia kłaków, które się do niej przyczepiają. Po zabiegu zrobiła sie strasznie kontaktowa. Myślę, że jest to efekt tego, ze poświęcam jej dużo czasu.
I tu przechodzimy do innej kwestii - do adopcji.
Pisałam już o Panu, który dzwonił w jej sprawie [miał namiary od Lidy]. Od Doc dowiedziałam sie, że pani, która znam z poczekalni [ma cudne dwa norwegi i MC z odzysku - jessu jaki wielki!], szuka namiarów na mnie, bo ma chętnych na Kudłatą. Myślałam sobie - fajnie, będzie z czego wybierać, zaocznie przyznając fory dla domku od tej pani. Okazało się, że Pan, który dzwonił jest znajomym tej pani.
Pan nawet nie wie jeszcze, że już został wstępnie, zaocznie, przetestowany.
A zatem - jak wszystko dobrze pójdzie - Kudłata za ok. dwa tygodnie będzie mieszkać w swoim własnym domku, gdzie będzie jedynaczką. Pan mieszka ze swoimi rodzicami, którymi sie opiekuje, więc Kudłata nie będzie sama ani pół godziny. Pan miał już długowłose, więc ma praktykę.