Aż się zarejestrowałam na forum, żeby coś napisać w tym temacie

Z tego co tu piszecie wynika, że wiele znanych mi osób nie dostałoby kota w ramach adopcji. Ale może na początek napiszę na temat, bo też mi się zdarzyło wydawać kotki, tylko że nie na zasadach adopcji - po prostu mieliśmy kilka razy jakieś kocie przybłędy czy znalezione małe kotki bez matki. Oprócz tych rzeczy, o których pisałyście, chyba jeszcze warto zapytać o to, ile czasu spędzają w domu nowi właściciele, bo w końcu oddawać małego, towarzyskiego kotka do domu, w którym właściciele się pojawiają od czasu do czasu, chyba nie ma sensu... Druga ważna sprawa - jeśli mają już jakieś zwierzęta, to niech pokażą ich zdjęcia, jeśli pies siedzi na łańcuchu na dworze, to kot chyba lepiej też mieć nie będzie

. O tym już było, ale to bardzo ważne - z kim zostanie kot, jeśli właściciel wyjedzie, np. na tydzień, na wakacje itp.
A teraz o paru Waszych wymogach i o tym, dlaczego moi rodzice, którzy uratowali ileś tam już psów i kotów, nie dostaliby od Was zwierzaka:
-często pojawiało się u Was pytanie o doświadczenia ze zwierzętami, no więc to jest temat, który trzeba drążyć, bo wiele kotów, z którymi rodzice mieli do czynienia, nie żyje, przyczyna - ruchliwa ulica. Ostatni kot, który tak zginął, był kotem domowym niewychodzącym, no ale nie pomogły zabezpieczenia okien, skoro ktoś źle zamknął drzwi wyjściowe...wystarczyło parę minut i było po kocie

Poza tym było wiele kotów dokarmianych., których wcześniej nie można było wziąć do domu z powodu agresywnego psa, a potem alergii brata. One też znikały, ale to były praktycznie dzikie dorosłe koty, nie wiem czy ich udomawianie na siłę miałoby sens...Tak więc ilość śmierci kotów jest spora, tylko że większość z tych kotów to były zwierzęta dochodzące, których nie dało się zamknąć w pomieszczeniu, no i nie były wychowywane przez rodziców, tylko pojawiały się już jako dorosłe i baaardzo niezależne.
-druga sprawa: dziecko, odkąd pamiętam w domu były psy i jakoś żadnego nie męczyłam, podobnie bracia, inna sprawa, że zwierzęta zawsze były brane na odpowiedzialność rodziców, a nie jako zabawka dla dziecka. Często małe dzieci lepiej się opiekują zwierzakami, np. mój młodszy brat (10 lat) jest zakochany w kocie, za to starszy (16 lat) raz wziął szynszyla na własną odpowiedzialność, ale mu się znudził po jakimś roku

Poza tym jeśli przyjdzie do Was młode małżeństwo to zapytacie, kiedy chcą mieć dziecko?

Bo przecież kot dożywa 20 lat, w tym okresie wiele osób bezdzietnych dziś zdąży się dorobić potomstwa, o którym nic przecież wiecie...a w przypadku par już mających dzieci możecie zobaczyć jak dziecko się zachowuje, jak się odnosi do kotka...
-kolejna sprawa - ojciec pali, no tak, ale co z tego, skoro nigdy nie pali w domu?
-pedantyzm nie zawsze jest przeszkodą, mama jest pedantką ale kot to domownik, może sobie siedzieć gdzie chce, robić co chce i nikt go nie przegania z kanapy
Dobra, to teraz o tym, dlaczego ja i moi znajomi mający koty nie dostalibyśmy zwierzaka

:
-nie rozumiem dlaczego wymagacie od dzwoniących czy piszących osób jakiejś wylewności...jak coś piszę w mailu, to krótko i konkretnie, podobnie jak w rozmowie tel., po prostu nie chcę marnować czyjegoś czasu na rozpływanie się nad kotem, który już być może ma dom, więc typowym mailem czy początkiem rozmowy byłoby pytanie o to, czy kot jeszcze szuka domu i potem o to, czy można go zobaczyć. Naprawdę nie lubię długo rozmawiać przez tel. z obcą osobą i np. opowiadać jej o tym, jak kot miałby u mnie dobrze i że zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia (ze zdjęcia w dodatku). To przecież nie znaczy, że nie będę się nad nim rozpływała w domu, jak już u mnie będzie
-pośpiech jest oceniany negatywnie, ale co w tym złego, że osoba, która znalazła ogłoszenie, chce kota zobaczyć na żywo? Może akurat tylko w ten dzień ma czas/samochód?
-brak transportera - jeśli ktoś nie miał kota, może nie wiedzieć o czymś takim jak transporter albo nie widzieć sensu kupowania go. Ale to chyba wystarczy taką osobę uświadomić, a nie skreślać...
-zapowiedź karmienia Whiskasem itp. - te karmy są często reklamowane i większość osób, niemających kota wymieni właśnie takie znane marki, ale to chyba też wystarczy powiedzieć, że są inne, lepsze
-brak wiedzy, np. o szczepieniach, wiele osób dochodzi do wniosku, ze od tego jest specjalista i po prostu idzie ze zwierzakiem do weterynarza na założenie książeczki i zasięgnięcie informacji, moim zdaniem ważne jest to, czy chcą się uczyć i czy już po odebraniu kota się doedukują, bo przecież nie muszą wiedzieć co to jest koci katar, skoro nie mają kota...za to już powinni o tym wiedzieć, jeśli kota zdobędą
-wynajmowane mieszkanie i młody wiek, te rzeczy zresztą idą ze sobą w parze

Skoro ktoś mieszka w wynajętym mieszkaniu i chce mieć kota to chyba wie co robi? Zresztą są większe problemy z psami, na koty właściciele mieszkań raczej źle nie reagują. Poza tym podobnie jak młoda osoba może się przeprowadzić, podobnie dorosła i samodzielna może wyjechać z kraju np. do Anglii czy USA, i co, będziecie pytać o plany zawodowe i mieszkaniowe w ciągu najbliższych 20 lat?
- fakt, że z kimś się dobrze rozmawia świadczy o tym, że nadajemy na podobnych falach i o niczym więcej

Znam sporo osób, z którymi się świetnie gada, ale nie dałabym im zwierzęcia, bo są nierozgarnięte/nieodpowiedzialne itp. Z kolei jakiś introwertyk może zostać skreślony, bo nie będzie zbyt rozmowny, to chyba nie fair
Chciałam tylko wyjaśnić, że nie zamierzam atakować zbyt ostrożnych osób wydających koty - to przecież wielka odpowiedzialność i obawa o przyszłość zwierzaka. Ale z drugiej strony chyba nie warto popadać w skrajności...Poza tym jestem za wizytami przedadopcyjnymi i myślę, że główny problem może być taki, że wiele "kociarzy" to dość młodzi ludzie i osoby starsze nie chcą, żeby ktoś taki ich sprawdzał czy decydował o tym, czy się do czegoś nadają czy nie... Jeszcze jedna sprawa - ciekawa jestem, ile z osób adoptujących pokrywa choć w części koszty sterylizacji czy szczepień, które robicie jeszcze jako DT. Co prawda ogłoszenia adopcyjne są często w kategorii "oddam za darmo" czy za symboliczną złotówkę, ale dla mnie jest jasne, że jak skądś biorę kota, to jakoś się dorzucam w formie pieniężnej albo np. kupuję karmę czy coś dla kotów, czego potrzebuje ich DT.