» Pt lut 08, 2008 12:17
Jakbym miala malo problemow:((
Przedwczoraj zachorowala kotka z piwnicy. Nic wczesniej nie zapalilo mi czerwonej zarowy. Kichala jak zwykle, robi to od lat, to znacyz odkad ja pozanalam. A jak przyszla to byla juz dorosla.
Przedwczoraj jak zwykle poszlam nakarmic.
Blusia siedziala jak kot chory na budce styropianowej. I wtedy zobaczylam jej zapadniete oczy. Jeszcze nie wiedzialam co moge zrobic.
Poglaskalam, byla zimna i taka sztywna. I taka wycofana. Dalam jesc pozostalym, Blusi wymoscilam pudlo dalam baniaczek z goraca woda. Jak ja rozmasowalam to zrobila sie troszke cieplejsza. Nos miala calkiem zaklejony, ale jak odmylam to tez nie chciala nic jesc. Dalam doxycycline, bo tylko to mialam w piwnicy, xylometazolin do nosa.
Rano kotka zyla i siedziala w swoim ulubionym miejscu.
Urwalam sie wczesniej z pracy, zeby pojechac do weta.
Poszlam do piwnicy z transporterem a kotki nie bylo:( Przeszukalam kazdy kacik i nic. Byly dwie mozliwosci albo poczula sie na tyle dobrze, ze poszla na spacer, bo byla ladna pogoda, albo....
Poszlam jeszcze do drugiej piwnicy - pralni, do ktorej koty tez maja dostep, ale wejscie juz nie tak wygodne, nie ma pochylni, tylko trzeba skakac. Tam ja znalazlam zakopana w pudle. Biedna wychlodzona, zakrwawiona, niebecna. Pewnie spadla z okienka. Pojechalismy czym predzej.
Wet nie daje jej duzych szans. Mowi, ze sa takie jak wyglada:(
Dostala leki, pol litra kroplowek. Wtedy jeszcze nie wpadlam na to, ze krew w pychalku to moze byc efekt upadku z okienka. Wyogladal pychalek, oczyscil. Nie bardzo chcial wierzyc, zeby z ropnym katarem bylo tyle krwi i mial racje. Ale to, ze spadla wymyslilam dopiero w drodze powrotnej. Zrobil usg brzucha. Kicia jest niestety juz w ciazy. (Wlasnie przygotowuje sie do sterylek:(() Nie mozna narazie nic wiecej zrobic.
Trzeba czekac.
Zachodze w glowe jak w ciagu dwoch dni moglo sie tak zrobic. Dlaczego nie zauwazylam nic niepokojacego. Chyba znow musze zrobic liste obecnosci.
Przynioslam do piwnicy krolicza klatke, wyszykowalam, uwilam gniazdko, butle naokolo. Połozylam ja pod dwomam kocami. Wlasciwie sie nie ruszala. Jak rano przyszlam byla w podobnej pozycji. Dolozylam tylko swieza butle z goraca woda. No i znow urwe sie z pracy i pojedziemy na kroplowke. Juz przynajmniej nie bedzie miala bidula za soba wedrowki wokol bloku. Nie wiem jak ona wczoraj obeszla ten blok, jak miala sile. A z drugiej strony tak sobie mysle, to musialao dlugo trwac, nikt jej nie widzial?
Trzymajcie mocne kciuki za moja Blusie, to jedna ze starszych w mojej piwnicy. Njagorsze, ze nie moge jej nic wiecej pomoc, mam czekac na co sie zdecyduje.