Mały, szary Chochlik-nowe wieści, nowe FOTY str9!

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Wto sty 29, 2008 10:28

Jest, jest...
Pańcia nie pisze, bo sama ma paskudną grypę i prawie się z łóżka nie rusza.
Grzybek u Chochlika chyba na wycofaniu - nie ma nowych ognisk...
Za to Nemo biedak bardzo zainfekowany, chyba się skończy na goleniu...
Ale do tego najpierw muszę sama stanąć na nogi.
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Śro sty 30, 2008 22:09

Kciuki za zdrówko kiciów i Pańci :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Pt lut 01, 2008 23:27

Będą nowe foty! :)
Zobaczycie cioteczki jak dziecko urosło.
Moja mama popatrzyła wczoraj na Chochlika (który akurat prezentował się z najlepszej strony :) ) i oznajmiła: "Jajka mu urosły" :)
Ano urosły...
Mam pytanie... Czy ktoś wie ile Chochlik może mieć obecnie miesięcy?
Bo wiem, że czas ciachania jakoś się zbliża, ale warto by było trochę dokładniej wiedzieć na czym się stoi...
(Oprócz wielkości rzeczonych jajcząt, nie ma innych symptomów dojrzewania, więc czasu jeszcze chyba trochę jest)
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Nie lut 03, 2008 22:55

Pytanie odnośnie wieku, to do cioci jopop, ale ona chyba na tydzień wyjechała...
A ja chcę foty :twisted:
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Nie lut 03, 2008 23:12

Będą foty, będą, tylko pańcia pożyczyła od siostry aparat, a stosownego sprzęciku do przegrywania zdjęć to już nie... Więc zdjęcia na razie w aparacie tkwią.
Gaduła jest z Chochlika :)
Chodzi sobie po domu i gada do siebie :)
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Wto lut 05, 2008 20:49

hop (w oczekiwaniu na foty)
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Pt lut 08, 2008 21:13

Czekamy i czekamy i czekamy....

Co u kicia?
Obrazek

czarna_agis

 
Posty: 4361
Od: Czw wrz 07, 2006 23:14
Lokalizacja: warszawa

Post » Pon lut 11, 2008 18:56

Co tu tak cicho?
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Pon lut 11, 2008 19:38

Cicho, bo wyjeżdżałam na kilka dni, a Kociastymi opiekowała się moja mama.
Chochliczek ma ogromny apetyt, je jak odkurzacz, jest obecnie długi i cienki... bardzo rośnie. Ma teraz takie szczudłowate nóżki :)
W środę wybieramy się do wetki w sprawie grzyba. Głównie chodzi o wujka Nemka, bo nie chce mu się za bardzo goić. Chochliczek wygląda już ładnie, ale skoro wujek jedzie, to niech i na niego wetka spojrzy.
Są kłopoty z chętnym domkiem, bo ich własny kot jest poważnie chory i w tej chwili zajmują się głównie jego leczeniem. Ale muszę ich chyba poprosić, żeby się zdecydowali, czy mam dla nich Chochlika trzymać, czy szukać innego domku.
Miłośniczki Chochlika proszę o cierpliwość, fotki naprawdę są zrobione, ale muszę posiąść odpowiedni kabelek do ich przegrania :)
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Pon lut 11, 2008 21:42

U Met miałam okazję spotkać ponownie Rozynkę - kotkę, która trzyma głowę cały czas przekrzywioną, co nadaje jej wyraz zdziwienia lub niezrozumienia, wyjątkowo rozczulający:) pewnie chętnie pozdrowiłaby Chochliczka:)
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lut 15, 2008 1:26

Drogie Ciotki,
Obiecuję, że zdjęcia najnowsze Dziecia wstawię jutro!
Opuściłam się ostatnio z raportami, za co przepraszam.
Tymczasem Kociaste były wczoraj na wizycie u wetki, z grzybkiem już dobrze, dostały coś na uodpornienie.
Przy okazji usłyszałam okrutną prawdę: wujka Nemka trzeba odchudzić. Koniec z jedzeniem z jednej michy!
Dziś rano sama chciałam na siebie donieść do TOZu. Bo Chochlik został zamknięty z micha w sypialni, ale nie chciał sam jeść, tylko płakał za wujem.
A Nemo płakał za michą i skrobał drzwi pazurami. Na co Chochlik podawał mu łapki przez szparę w drzwiach. Normalnie rozpacz w kratkę!!!
Robimy sobie z Kociastymi takie sesyjki miziaste: Chochlik się kładzie na Nemie i mruczy, a ja miętoszę oba na raz. Jak się bardzo mały rozmruczy, to zaczyna się wsysać Nemkowi w brzuch... i na tym się sielanka kończy. Ostatnio bowiem wujek Nemek stwierdził, że co uchodzi małym dzieciom, to podrostkom już nie, i nie ma ostatnio cierpliwości, gdy go Chochlik próbuje przerobić na karmiącą matkę.
Pozdrawiamy serdecznie!
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Pt lut 15, 2008 22:48

A czy główka odkręciła się Chochlikowi całkowicie? ;)

Ja odchudzanie Pelki przekładam na po wydaniu małego :oops:
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Sob lut 16, 2008 10:08

No całkowicie, to się nie odkręciła. Ale w niczym mu nie przeszkadza.
Cały problem w tym, że szukanie domku idzie cosik opornie...
Szukam, szukam, ale jak patrzę na chochlikowo-nemkowe czułości, to serce mi się kraje...
Rozumiem Genowefo, że Twoja kota też się dobiera do wysokokalorycznego żarełka dla młodzieży.
No cóż, ja postanowiłam być twarda i na rozpaczliwą minę Nema nie reaguję. A dziecko jakoś się zorientowało, że jedzenie bez wuja ma swoje zalety (nikt nie wyżera z michy boczkiem!)
Obawiam się też, że niezbyt przyjemny obowiązek odjajczenia Chochlika spadnie również na mnie. Bo domku jakoś nie widać na razie, a jajeczka rosną... Zajrzałam do książeczki zdrowia młodego i wynika z niej, że gnojek ma już 7 miesięcy! Chyba na wydmuszki jajeczne najwyższy czas...
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Sob lut 16, 2008 14:06

Obiecałam zdjęcia... będą, ale najpierw mi ciotki pomóżcie... podjąć decyzję.
Decyzja kiełkowała w mojej głowie już od jakiegoś czasu.
Chodzi mianowicie, jak już się zapewne domyślacie o pozostawienie Chochlika u mnie.
Chochlikiem zainteresowany był jeden domek - jak pisałam fajny i odpowiedzialny, ale nie mogą go wziąć z powodu choroby rezydenta.
Od tej pory cisza. Fakt, moje poszukiwania nie były zakrojone na jakąś szeroką skalę. Chochlik ma wątek tu i na forum pruszkowskim - ma stałe grono ciotek, ale żadnego domku na horyzoncie.
Owszem, wystarczyłoby, żebym wywiesiła ogłoszenie w zaprzyjaźnionym sklepiku z artykułami dla zwierząt - wiem, że dzięki ogłoszeniom w tym sklepiku wiele zwierzaków znalazło domy.
Ale wiem, że Chochlik nie może trafić do zwykłego, przeciętnego domku. Bo on nie jest takim miziakiem, co to się od razu na kolana wgramoli. On się wciąż boi ludzi - jestem właściwie jedyną osobą, której pozwala się głaskać, miziać, miętosić - ale tylko wtedy, gdy on sobie leży i widzi jak do niego podchodzę. Wtedy wydaje z siebie powitalne "mrrrk" i nadstawia się do miziania, włącza traktorek i mruży oczka. Mogę go brać na kolanka, mogę miętosić na wszystkie strony.
Ale kiedy chodzi sobie i wyciągnie się do niego rękę, to się boi. I przez dwa miesiące pobytu u mnie mu to nie przeszło. On się boi łapania!
Z drugiej strony widzę naprawdę niesamowitą więź między Nemkiem i Chochlikiem - widziałyście ją na zdjęciach.
Cały czas starałam się myśleć "rozsądnie" - mam małe mieszkanie i trzy koty to za dużo.
Ale dziś chyba pękłam... Przyszła moja mama. Chochlik ja zna - gdy mnie nie ma, to moja mama przychodzi karmić koty. Ale i tak się jej boi. Co prawda moja mama uczestniczyła w akcjach smarowania kotów maścią przeciwgrzybiczną, której Chochlik bał się panicznie. Ale przecież ja też go smarowałam.
Mama powiedziała, że by bardzo chciała Chochlika pogłaskać - więc go wzięłam na ręce i dałam jej do pogłaskania. Mały wpadł w panikę totalną - źrenice jak spodki, wyrwał się i zeskoczył na podłogę. Na to - nie wiem skąd- przybiegł natychmiast wujek Nemcio, i zaczął małego lizać po pyszczku! Nie wiem skąd wiedział, że mały jest w stresie, ale wiedział i zmaterializował się natychmiast, żeby go pocieszyć!
Czy ja mogę te koty rozdzielić??? Wiele osób co prawda pisze, że koty zapominają swoje przyjaźnie... ALE: ja wiem, że Nemo jest bardzo inteligentnym kotem. Pamięta ludzi, wita się ze znajomymi bardzo wylewnie. Swoją kocią mamę (był wzięty z domu) pamiętał po kilku miesiącach i przywitał euforycznie.
Gdy miałam pierwsze tymczasy, Nemo był niesamowity. Nie tylko je niańczył - gdy umarł Warchlaczek i Miłka uparcie wracała w miejsce, w którym leżało wcześniej jego ciałko, Nemo ją stamtąd odciągał i zabawiał.
Gdy Miłka ['] pojechała do jopop, Nemo podobno przez dwa dni nie chciał jeść i leżał na parapecie odwrócony tyłem do pokoju (nie widziałam tego, bo wyjechałam wtedy, ale opowiadała mi przyjaciółka, która wtedy u mnie mieszkała). Nemo potrzebuje towarzysza, a Mufka go nie lubi i nie bawi się z nim.
Doświadczonego domku dla Chochlika nie widać - a tylko do takiego go oddam, bo on musi mieć Dużych, którzy będą mieli dla niego dużo cierpliwości i serca. Ze zwykłego domku powrót z adopcji jest bardzo prawdopodobny... Tymczasem on ma już 7 miesięcy, nie jest maluchem. Ile mu jeszcze można fundować stresów?
Nie wiem, co on przeszedł jako malec, ale widzę, że to wciąż w nim siedzi.
On się powoli wyluzowywał u mnie, i większa jest w tym zasługa Nemka niż moja. To Nemo "wyciągnął" go z kąta i oprowadzał po domu, przytrzymującgo delikatnie za kark, to Nemo czuwał przez pierwsze dni w nocy, gdy mały zaczynał się nieśmiało sam bawić.

Jeśli zostawię Chochlika, to będzie oznaczać koniec tymczasowania. Bo nie dam rady lokalowo i finansowo.
Ale myślę też w tym momencie i o Mufce - kotce również po przejściach. Za każdym z dwóch razów, gdy trafiały do mnie kociaki, Mufka popadała na długie dni w głęboką apatię. Całymi dniami leżała na oparciu sofy, nie dawała się dotknąć, nie bawiła się, tylko burczała złowieszczo. W końcu przyzwyczaiła się do Chochlika, czasem pacnie go łapą, czasem na niego fuknie. Wiem, że gdybym oddała Chochlika, to ona byłaby bardzo zadowolona. Ale wtedy trafiłyby do mnie następne tymczasy, a kotce zafundowałabym ogromny stres.
Obecnie i tak muszę znajdować chwile tylko dla niej - zamykam się tylko z nią w pokoju i bawimy się, a wtedy ona szaleje jak kociak. Muszę się z nią osobno zamykać, bo ona się wkurza, jak się Chochlik lub Nemo wtrącają do jej zabawy :)
A i przyznam na samym końcu, że i mnie tymczasowanie kosztuje strasznie dużo nerwów - może dlatego, że mój "bilans" jest niestety smutnie przechylony na stronę: "Nie udało się uratować" :(
Dlatego też bardzo się martwię, jaki koszt poniósłby Chochlik zmieniając dom.
Tak siedzę i myślę ... bo decyzja o pozostawieniu trzeciego kota jest na lata. A ja nie wiem, co będzie za lat kilka. Chwilowo jestem samotną osobą, ale co, jeśli to się zmieni... Ale cóż potencjalny TŻ musiałby i tak zaakceptować dwa koty, więc chyba trzeci nie stanowi aż takiej różnicy...
Z trzecim kotem, czy bez i tak jestem wariatką...
Ciotki, CO MAM ZROBIĆ?
Czekam na konstruktywne porady.
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Sob lut 16, 2008 14:11

No tak, przeczytałam sobie raz jeszcze pierwszy wątek Prawoskrętka Krzywejgłówki - ja go nie widziałam w najgorszym stanie, trafił do mnie juz po leczeniu. Ale to przypomnienie jego wczesnych losów uświadomiło mi raz jeszcze, ile on przeszedł...
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 77 gości