Krówek sokółkowy już więc jest bezjajeczny. Ma się dobrze. Kiedy przyszłam go zabrać myślałam że mnie pożre - obwąchiwał mi kurtkę z takim zapamiętaniem jakbym była obsikana przez całe stado kotów (kto wie, może jestem

Monia3a-w sprawie rudzielca dzwonił w miarę sensowny pan. Ma sam pojechać do Sokółki, umówili się z jego opiekunką na środę...
Udało mi się dziś złapać tego maleńkiego bidulka co siedział bez mamy w piwnicy. Strasznie się cieszę

NO i prośba- we czw i pt nie będę miała samochodu. Ale zwłaszcza w pt-może ktoś ma możliwość wskoczyć do tresera i zrobić zastrzyk? Ew. jutro spróbuję przeszkolić....)
Dziś była też inauguracja klatki łapki. Dzięki kochanej MElbie która założyła kaskę i przywiozła to cudo ze stolicy złapała się dziś jedna z jędzowatych kocic nowogródzkich. Fajny wynalazek....
A oto foto tego prezentyu imieninowego Niki, co jej siedział na klatce. Cudny mruczak.





