Witam. Przeglądam forum od kilku dni i postanowiłam do Was dołączyć, szkoda jedynie, że przy takiej "okazji". jeden z moich kotów, Rudy Rysiek, tez jest nerkowcem. Z całą pewnością wiem o tym od tygodnia. Tydzień temu poszliśmy z Rudasem do weta, bo zauważyłam w kuwecie krew, a i niepokojące było to, co Rudasek wyprawia przy misce z wodą. Raz wypijał całą miskę, jak by był na kacu, innym razem nie pił wcale. Wet wymacał u Rudego Ryśka pełny pęcherz, chciał go cewnikować. Rudasek był jednocześnie bardzo odwodniony. Wet zwrócił uwagę na namacalne bruzdy na nerkach. Podał antybiotyk i kroplówkę z soli fizjologicznej. Porcję kroplówki dostaliśmy tez do domu.
Rudasek markotniał, a wet nie pocieszał....
Pojechaliśmy do kliniki, zrobiliśmy kociambrowi USG nerek i pęcherza. W pęcherzu bardzo dużo piasku, w nerkach zanik miedniczek nerkowych (prawie zupełny) i bardzo duże bruzdy. Tu tez nie pocieszyli...rokowania co do leczenia bardzo złe

Pokazałam wynik USG swoim wetom i każą rozpatrywać eutanazję.
Wiecie, zastanawia mnie podejście wetów...dwa rózne gabinety, rózni lekarze i jakos tak wszędzie wydaje mi sie, że "leczeniem" z wyboru jest eutanazja, bo "kot sie bedzie męczył, a leczenie jest kosztowne"

A gdzie badania
Zazyczyliśmy sobie badań krwi, dzisiaj lekarz pobrał kotu krew do badania na mocznik, kreatyninę, próby wątrobowe i morfologię. Wieczorem wyniki.
Boję się....a Rudasek...nie wygląda na takiego, który się wybiera w Daleka Podróż....duzo pije, dużo je i dużo sika

Glośno domaga się jedzenia, w zasadzie to jego zycie koncentruje się w okolicy miski, gdyby mógł, to by jadł ciagle

Sporo teraz śpi, ale jak juz sie wyspi, to jest żywy, taki zwyczajny....
Tak sobie staram się wszystko poukładać w głowie, szukam przyczyny tego wszystkiego....Rudy Rysiek jest kocurem z jajeczkami. Był kotkiem mojej śp. Mamy [*]. Kochała go bardzo, był Jej przyjacielem, ale nie wyobrażała sobie, że kotu mozna obciac jajka. No i Rudy Rysiek, jak na kocura przystało, był kotem wychodzącym, walecznym i wracającym z wojazy w róznym stanie. Był częstym gościem wetów i niestety też często skutkowało to narkozą
Tak czytam forum i puzzle układaja sie w jedna całość. Rudas jest kocurem, który w przeszłości miał problemy z uchem, z paszczą, z zebami (część ma usuniętą). Pewnie w tych nerkach już od dawna coś się działo, ale jakos nie przypominam sobie, by kiedykolwiek miał badana krew

Teraz nie ma juz co gdybac, jest tu i teraz, a tu i teraz jest cięzko chory kotek.
Najciężej jest z samym sobą; chciałabym walczyć o jego zycie, ale też nie chciałabym być egoistyczna i krzywdzić kota....nie wiem, kiedy jest "TEN" moment, że trzeba powiedzieć stop i czy wogóle taki moment jest. Tylko jak tak patrzę na tego mojego kocura, to nie moge tak po prostu go uspić, bo w jego oczach widzę wole zycia. Kiedyś, po wypadku, Rudas miał stłuczony pień mózgu, turlał sie jak gałganek po podłodze, był nieprzytomny, robił po siebie....wet powiedział, że to agonia i nocy nie przeżyje....to było jakies 5, może 6 lat temu.
Więc może i teraz się uda.....
P.S. Rudy Ryś 8 kwietnia skończy 8 lat. U Chińczyków ósemka to szczęsliwa cyfra, więc może Rudasowi tez szczęście przyniesie.
