Kiedy zobaczyłam Zuzię u Kasi1, pomyślałam, że nie o takim kocie marzyłam: chudziutka, malutka, z taką wykrzywioną, podkuloną łapką i taki dziwny kolor… dymny… Kasia1 wytrzymała jednak 3-godzinne przesłuchanie w sprawie Zuzi, z desperacko podjętą opcją: a może Misia... (Obiecałam przecież rodzince, że wrócimy z kotem…) i wyszło na to, że spróbujemy Zuzi.
Wieczorem 3 lutego, obserwując pierwsze niepewne kroki Zuzi w nowym domu, zaczęliśmy się użalać głośno nad wyglądem Zuzi. Chyba to zrozumiała, bo tej pierwszej nocy udowodniła, że nie musimy się tak nad nią litować i myśleć o ryzykownej operacji łapki. Przez północy galopowała jak szalona po naszym domu. Jak by chciała pokazać jak zadowolona jest ze zmiany metrażu: po pokoiku w którym ostatnio ukrywała się przed Miśką i Mufką, teraz cały dom do własnej dyspozycji. Trochę popłakała, pewnie tylko po to, żeby dotychczasowe duże nie pomyślały, że wcale nie tęskni… Pierwsza noc nie była łatwa dla nikogo. Podeptani w nocy (dobrze biegnie się przez nasze łóżko do okna) z podkrążonymi oczami, zaczęliśmy się już martwić nadmierną żywiołowością Zuzi – stwierdziliśmy objawy ADHD – o noc kolejną.
Wieczorem 4 lutego, Zuzia, jak stary domownik, położyła się między nami, oglądającymi jak zawsze wieczorny film z zamkniętymi oczami… I tak sobie spaliśmy we trójkę pod TV, a później poszliśmy do sypialni. Zawołałam Zuzię. Przyszła, położyła się między nami i spała w tym samym miejscu, aż zadzwonił rano budzik!



ZUZIę JUż KOCHAMY I NIKOMU NIE ODDAMY

Dzisiaj w nocy Zuzia zaczęła wymiotować.
Na razie myślę: stres + eksperymanty z żarełkiem
Zaczęliśmy od mokrej karmy: puszeczka Purina z białym puchatym kotkiem na obrazku (taką samą miała Kasia1 w lodówce). Do wyboru daliśmy Royal Canin suchą dla wybrednych (trochę też zjadła).
Niestety czepiamy się i dalej będziemy się czepiać, że jest za chuda (tylko 2,8 kg + zapadnięte boczki), więc zaczęliśmy eksperymentować z żarciem lodówkowym (kiełbaska w dobrej cenie, zjadła max cieńki plasterek), no i jeszcze mieliśmy saszetkę Perfekt Fit dla kociaków do 1 roku (zjadła pół saszetki).
Najpierw właściwie dostała rozwolnienia, pierwsze objawy w poniedziałek wieczorem. Dzisiejszych wymiotów było 4 razy, pomiędzy 3 a 7 rano. Takie malutkie porcyjki, wszystko strawione, a ostatni raz tylko chyba ślina.
Myślę: koniec eksperymentów typu: lodówkowe, czy dla kociąt.
Dzwoniłam do lokalnych wet.: badania krwi TEż NIE ROBIą, STRASZNE... Za nim powlokę Zuzkę do Gdańska lub Tczewa, dam jej trochę czasu, bo to będzie kolejny stres.
Kasia1 - mówiłaś, że miała badanie krwi i było OK. Ale proszę poszukaj tych wyników, może będą potrzebne.
historia Truci historia Zuzki historia Mru


