2 dni temu dostałam telefon od przyjaciółki, że jakaś starsza pani- dobra sąsiadka jej znajomych - pożegnała swojego ukochanego kota parę tygodni temu i oni szukają dla niej młodego kota- wszystko jedno jakiej płci- byle zdrowy i młody i oswojony, bo sąsiadka w depresji- nikt jej po domu nie biega, w nocy nikt sie nie przytula- nie grzeje w dzień kolan....
Zadzwoniłam- kobieta zachwycona- mieszkanie w bloku, dom niewychodzący, koty miała od wielu lat i bez kota życia sobie nie wyobraża
Powiedziałam o Maszy wszystko- dosłownie WSZYSTKO
No nic nie przeszkadza- kobieta się cieszy że jest kot- młody.....
Porozmawiałam z mężem, z dziećmi i uzgodniliśmy, że oddajemy łobuza do adopcji ( z założeniem, ze jakby cokolwiek było nie tak i pani kota nie chce, to dzwoni i Masza do nas wraca
Żal mi ją oddawać
Ale mam świadomość, że zaraz nowe tymczasy się pojawią ( najdłużej chyba 3 miesiące byliśmy bez znajd
Po 17.00 dziś ją wieziemy do nowego domu i niby się cieszę....
Ostatnie Maszowe zdjęcia ( wczoraj oddałam pożyczony aparat )
Masza zagląda do świnek ( trzeba ją pilnować )
Sonia pozwala Maszy jeść ze swojej miski
Znosi to ze stoickim spokojem
nocny świat za oknem...
Mała kochana cholernica
będę baardzo za nią tęsknić












No i co poradzić 










..... tylko bidulki świnki- znowu żyją w stresie, bo mała je 











