Już jestem, wrócilam
styczeń i teraz te dni sa dla mnie starszne- cay czas lecznica; z moimi, tymczasami, podwórkowymi - ciągle choruja, a azamiast oddawac u weta to jeszcze zaciagam nowe dlugi

az mi wstyd czasami, ale trudno, tak jest z kotami
Lusi te z nie lepiej, nosek zatkany, charczy, brzydko oddycha; zbieramy teraz na homeopate
juz nie mam sily, jestem wykończona- w pracy tez nie fajnie i w domu starszny problem
mojego brata maluszkek co ma 8 dni lezy centrum zdrowia dziecka, powaznie chory, przywiexli go kilka dni temu tam do szpitala na sygnale z innego miasta -zakarzenie krwi, wada serca- zly splot zyl, operacja byla juz 2 razy odwolywana, a wczoraj pozno wieczorem dowiedzialam sie ze jest jednak w poniedzialek, boja sie go dac do domu - mial isc na pol roku i podrosnąc , ale nie szczepiony - i lekarze boja sie; kurcze to takie male dzieco - a operacja powazna
i tak biegam od szpitala do weta, nawet nie mam czasu za bardzo pisac co sie dzieje u kotów
