Bura... i inni - potrzebny DT dla trzech maluchów - Kraków

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sty 12, 2008 17:40

No i wieści są.
Benio ma się dobrze ale jego czarna koleżanka jest ciągle górą. To mała terrorystka. Chłopak niestety jest bardzo ciekawski i biega do drzwi czego obawiają się własciciele. Napisali mi, że on ma krótkie łapki a przecież tak nie jest (krótkie to ma Wirus u Ewy :wink: ). Domyślam się, że w nowym domu jest jeszcze na etapie niskopodłogowca i musi się przyzwyczaić. Mój mały Benio daj tej czarnej popalić :twisted: .

A teraz histora nieprawdopodbna. Ja do tej pory jestem w szoku. GGadałam sobie wczoraj z Ewą, że Bura jakoś tak dziwnie mlaska i się oblizuje. Ewa mi zaleciła zerknąć w paszczę czy aby nie ma kamienia. Przygotowałam się psychicznie na mordowanie "dzikiego" kota i do dzieła.
Rany julek. Bura jest grzeczniejsza od mojego Zenka. Oglądnęłam jej paszczę na wszystkie strony. Na ostatnich ząbkach na górze rzeczywiście było dużo kamienia (muszę jej dawać duże chrupki i kawały mięsa aby musiała gryźć i tymi ząbkami - już kupiłam hills oral care). Niewiele myśląc wpakowałam jej paluchy do paszczy i obskrobałam paznokciem od zewnętrznej i od wewnętrznej. Palce mam całe. Podskrobałam jeszcze moim tajemnym narzędziem i kamień zniknął. Potem wyszorowałam rozpuszczonym sebidinem (dziąsła trochę krwawiły ale ta kamieniowa skorupa naprawdę była spora). Inne ząbki kicia ma cudne. Oglądnęłam język co to niby był przecięty. Rzeczywiście końcówka łamie się inaczej niż u Zenka ale blizny to ja tam nie widzę (może się tak ładnie zgoiło). Wniosek jest taki, że Bura mi niesamowicie ufa i WCALE NIE JEST DZIKA. Niesamowita ta kotka. Zenek to niby przykład kota z którym można zrobić wszystko ale jeśli chodzi o oglądanie paszczy to Bura go biję o głowę.
Ja już kiedyś robiłam podejście do jej paszczy i wtedy się nie dało ale to co robiłam z nia wczoraj nie udało mi się z żadnym innym kotem 8O .

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob sty 12, 2008 18:01

8O 8O 8O

Ale numer... :lol:
Bomba!

gauka1

 
Posty: 2710
Od: Śro cze 28, 2006 21:40
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sty 14, 2008 11:09

Hura, dokocenie bezproblemowe. Mam nowe wieści: Benio myje Szyszce uszy (Szyszka terrorystka podobno jeszcze nie do końca potrafi to docenić) i zdarzyło się, że leżąc (leżeli kolektywnie we dwójkę) u swojej pani na kolanach Szyszka myła Beniowi łepetynę. Co prawda za chwilę łapała go zębiskami za gardziołko ale to przeciez normalne. Chyba się kochają. Cieszę się a co !

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sty 14, 2008 13:03

Sylwka pisze:łapała go zębiskami za gardziołko ale to przeciez normalne. Chyba się kochają.


Miłość nie zna granic 8O :smiech3: :love:
Też się cieszę - lubię takie dokocenia....!!!

gauka1

 
Posty: 2710
Od: Śro cze 28, 2006 21:40
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie sty 20, 2008 22:57

Ech, muszę się wygadać...
Wirusik wczoraj miał mieć wizytę przedadopcyjną. Pewna rodzina była nim zainteresowana, przeprowadzilam z panem 3 długie rozmowy telefoniczne i przed samym przyjazdem państwo zrezygnowali, bo nie są w stanie spełnić wymagań. Czyli podpisać umowy adopcyjnej.
Ale oczywiście kot by u nich miał dobrze (czy ktoś słyszał inny tekst od kandydata na opiekuna?!) i oni są ludźmi kochającymi zwierzęta, więc ja im mam uwierzyć na słowo. I dać kota "na gębę".

Nie udało mi się dowiedzieć, który punkt umowy był tym nie do wykonania.
Obawiam się, że mogła nim być kastracja (w pierwszej rozmowie padły znamienne słowa: "no, ja jako mężczyzna... no ale oczywiście, jeśli takie są warunki, to jak najbardziej, oczywiście"). I wymóg kontaktu z oddającym po adopcji. Pan był bardzo zaskoczony, kiedy się o tym dowiedział. O umowie była mowa od samego początku, nawet wysłałam tekst w załączniku. Stała się problemem dopiero na pół godziny przed umówioną godziną. No cóż - jakoś trudno mi uwierzyć, że ktoś, kto tak bardzo obawia się kontaktów z tymczasowym opiekunem może mieć dobre intencje w stosunku do kota.

I mam taką refleksję, być może dla niektórych niewygodną. Ciężko jest w Krakowie szukać domów kotom, mając sprecyzowane, konkretne wymagania. Zbyt dużo jest osób i instytucji, które pozbywają się kotów każdemu, kto tylko zechce. Bez wywiadu, bez umowy, bez pytań o kota po adopcji. Albo te procedury są bardzo pobieżne, tak pro-forma, byle zbyć, bo jeszcze domek się rozmyśli, nie daj Boże. Ot, przyjeżdżam po kota i spadam, najlepiej od razu po telefonie.
Do takich adopcji to ja się nie nadaję.
Wirus nadal czeka na Domek.
:(

Przed rozmową wiedziałam już, że poprzedni kot został wywieziony na wieś. I przygotowałam się psychicznie na trudną rozmowę. Pan zapytany o przyczynę najpierw mocno plątał się w zeznaniach (podobno to było kilkanaście lat temu), potem sobie przypomniał, że kot uciekł, kiedy wywieźli go przed urlopem do babci. Był niekastrowany oczywiście, ale kilkanaście lat temu to nie dziwne. Niemniej trudno komuś takiemu powierzyć kota bez wątpliwości, czy nie jest to zabawka dla dziecka na chwilę.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Pon sty 21, 2008 10:02

To fakt.
:(
Jak dom zaczyna cokolwiek manewrować - sprawa jest jasna niestety...
Ehh...
Nigdy nie miałam wrażenia, że warunki adopcji są takie ciężkie :?

gauka1

 
Posty: 2710
Od: Śro cze 28, 2006 21:40
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sty 21, 2008 10:08

Przykre to...
Ale ciesz się, że choć zadzwonili, że nie przyjadą. Ja miałam ostatnio taki sezon na umówione i nawet nie odwołane wizyty...

E tam - znajdą się lepsi.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon sty 21, 2008 10:24

No, pewnie że się cieszę! :twisted:
Dla mnie to smutne i świadczy o braku szacunku dla innych, dla ich czasu itd. jeśli ktoś zrezygnuje i nawet sms-em się nie odezwie. Pan był zresztą bardzo zdziwiony, bo zamiast spodziewanego rzucenia słuchawką i obrażenia się przeze mnie, usłyszał jeszcze dużo rad, gdzie może szukać informacji, gdyby do ich domu trafił kot z ulicy (bo stwierdzili, że kiedyś sobie kota wezmą ze śmietnika). I że się cieszę, bo w sumie wtedy ktoś zdejmuje z nas konieczność odwalenia czarnej roboty z leczeniem znalezionego kociaka i szukania mu domu.

Ostatnio zaznaczam to na samym początku, że proszę o krótkie info, w razie rezygnacji. Blenderek w lecie był tak zaklepany, mieliśmy go tylko zawieźć do innego miasta i pani przestała się odzywać. Potem się dowiedziałam, że wzięła kota ze schronu. Kurczę, przecież bym jej jeszcze podziękowała za taką decyzję!
Może to lepiej że Blender wtedy nie pojechał, bo niedługo potem wyszły mu kokcydia, a potem cała reszta problemów.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Wto sty 22, 2008 9:49

Eh, po tekście o wywiezieniu kota na wieś było już za późno by wyrwać mu Twój telefon. Bo oczywiście w kilku zamienionych zdaniach wszystko cacy, choć mi się zapala ostrzegawcze światełko, jak ktoś zaczyna od "kotu będzie u nas dobrze".

Ale co tam, i tak nie o taki dom chodziło. Ten idealny w końcu się znajdzie :ok:

Rustie

 
Posty: 2395
Od: Wto paź 21, 2003 6:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sty 22, 2008 10:01

Muszę popracować nad burą paszczą. Wczoraj zrobiłam kolejny przegląd i jak się okazuje przez ten kamień który miała, dziąsła są bardzo tkliwe (krwawią) i przy niektórych ząbkach leciutko przerośnięte. Nie umiem usunąć resztki kamienia z ostatnich ząbków na dole i chyba zakupię jakąś pastę enzymatyczną. Może rozmiękczy te pozostałości. To naprawdę "mikro-kamień" i niejeden właściciel by się cieszył gdyby jego kot miał go tylko tyle. Ja się łatwo nie poddaję. Bura zachwycona nie jest ale przemywam dziąsła i ząbki sebidinem. Dzisiaj odnalazłam w zakamarkach lodówki solcoseryl i zacznę smarowanie. Ten leciutki stan zapalny powinien niebawem zniknąć. Bura jest niewiarygodnie cierpliwa. Gdybym była na jej miejscu to dałabym popalić tej wrednej dużej. Kochany z niej kot. "Moje" koty mają regularny "full service". Po Burej myłam kaśkowe zęby, bo jej jedzie z paszczy na klilometr. Myłam tak skutecznie, że 3 mleczaki trafiły do słoiczka :twisted: .

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sty 22, 2008 10:27

Sylwka ja Cię normalnie podziwiam, no. Jeśli chodzi o zabiegi paszczowe jesteś moim idolem.

Ja nie mogę dać sobie rady z ryjem mojego Dydka, bo on zupełnie nie pozwoli się dotknąć `od środka`. A powinien pozwolić. Bo ma plazmopcytarne i nijak nie da się tego pohamować.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto sty 22, 2008 10:41

No co ty. Ja po prostu mam fuksa do kotów i do tego zupełnie się nie boję. Parę drapnięć w ta czy tamtą nie robi różnicy. Mam właśnie piękne trzy ślady na nodze, bo mi się zachciało obcinać Burej pazurki. Wszystko by było ok ale ona się przestraszyła dźwięku obcinacza a tego się nie spodziewałam.
Mam jeszcze wieści z domu Benia. Jego czarna koleżanka dorosła i ma pierwszą ruję za sobą. Ciągle traktuje Benia jak worek treningowy. Mam nadzieję, że po zabiegu zrobi się milsza. Benio dużo śpi i tak myślę, że trzeba chyba mieć go na oku, bo minęły dwa tygodnie od adopcji i może coś się wykluć na bazie jego stresu.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sty 22, 2008 10:54

OT - Sylwka, ja się nie boję. To kwestia `kłopotów technicznych` - Dydek to taki obły kawał kota, którego nie da się dobrze chwycić jak nie chce. Na dodatek się... wije... :roll:
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto sty 22, 2008 11:01

Agn pisze:OT - Sylwka, ja się nie boję. To kwestia 'kłopotów technicznych' - Dydek to taki obły kawał kota, którego nie da się dobrze chwycić jak nie chce. Na dodatek się... wije... :roll:

Ale poza brakiem strachu trzeba mieć jeszcze fuksa :wink: .

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sty 22, 2008 12:04

Sylwka pisze:że 3 mleczaki trafiły do słoiczka



No to teraz Kaśka czeka na Zębową :partygirl:
Tak?
:lol:

gauka1

 
Posty: 2710
Od: Śro cze 28, 2006 21:40
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, northh i 594 gości