Już już

Przepraszam za lagi na łączach, ale jakoś tak w weekend czas płynie inaczej
Władek pobyt w nowym domu zaczął od numeru

. Mianowicie po przepłakaniu całej nocy - zniknął... Przez pierwsze kilka godzin nikt się za bardzo nie martwił, bo wiadomo - zaszył sie ze strachu, ale kiedy zrobiło się popołudni a w końcu wieczór, zaniepokoiłyśmy się wszystkie trzy i po krótkiej naradzie z NDW pojechałyśmy do niej. Cóż, okazało się, że Władzio powtórzył swój patent z wlezieniem za szafki kuchenne - tylko tym razem się tam zaklinował

. Chyba nie byłby w stanie sam wyjść

. No ale udało się nam do wyciągnąć bez większych strat w ludziach i sprzęcie i ustaliłyśmy z NDW strategię postępowania - dziura za szafkami zapchana szmatami i zamykają się z Władziem w pokoju i zaczyna się oswajanie na siłę, bez taryfy ulgowej

.
No i podziałało, Władzio co prawda dał koncert nocny, więc powędrował do łazienki, ale dzień spędza na łóżku z NDW, domagając się od niej mizianek i barankując. Naturalnie, czasem ma jeszcze paniczne zrywy, ale - moim zdaniem - jest świetnie
NDW też spadł kamień z serca, bo poczuła chyba, że Władek ją zaakceptował
Kciuki są niewątpliwie dalej potrzebne, ale idzie dobrze
