A co mi tam, napiszę
Ostatnio zbieram się i zbieram do napisanie tutaj notki, coby uspokoić znajomych Tonisia...
Gin: Ekhem...
A tak, no oczywiście, znajomych Pana Lorda Gina także.
Gin: No. I nie próbuj mi tego następnym razem.
Oho, Gin się na mnie wypiął. Chociaż mnie, to złe słowo, zaraz znowu będzie mnie poprawiał. Innymi słowy - zadbał o swoje interesy.
Gin: Muszę przecież dbać o swoje, w końcu nikt inny o nie nie dba... *urażony podwinął łapki pod siebie*
No już nie przesadzaj. Ostatnio nawet paszteciki dostajecie. Ojć, odpowiedziała mi wymowna cisza. No nic, zignoruję to. W każdym razie chciałam poinformować Redaf, że podarowała nam wspaniałego kociaka. Tyle że jest odrobinę głupi...
Tonik: Głupek? Głupek? Ktoś mnie wołał? *wygląda z wersalki*
Nie, Tonik, nikt Cię nie wołał...
Tonik: Rzucisz? Rzucisz zabawkę? No rzuć... Przyniosę! *pognał po maskotkę*
No właśnie, Redaf, widzisz? Taki jest Tonik...
Tonik: *wrócił z zabawką w pysku, wskoczył na wersalkę i patrzy wyczekująco* No? Nie rusza się. Czemu się nie rusza? Przed chwilą się ruszało. A teraz nie. No zrób, żeby się ruszało!
No i nic innego zrobić nie można, jak... *wzięła zabawkę i rzuciła przez pokój*
Tonik: Tak! Tak! Rusza się! *wystrzelił z wersalki jak z katapulty, uderzył łebkiem o stół, zakręcił na bucie i wpadł na ścianę wpijając pazury w zabawkę* O tak! A teraz zobacz! Zobacz! Upolowałem! Znowu się nie rusza... Zrób żeby się...
No, w ten sposób jest na okrągło. Nie można mu odmówić wierności... Zabawce i wersalce, a także wytrwałości w ściganiu jednej zabawki, ale poza tym wykazuje się głupotą i, nie obrażając nikogo, powiem, że zachowuje się jak Pierwsza Blondynka Kraju. Sama jestem blondynką, więc nie rzucać mi się tu, Szanowne Panie Blondynki. Ale on się zachowuje jak blondynka z kawałów. Jakbym mu powiedziała "Patrz, martwa mewa!" To on się spyta...
Tonik: Gdzie? Gdzie? Leci? Gdzie? *rzucił się do okna*
I zawsze w ten sposób. Cokolwiek rusza, jest jego...
Gin: No właśnie. Niestety.
A tak, bo i Gin jest "czymś co się rusza"

Nieraz już było polowanie na koniuszek Ginowego ogona.
Gin: Żeby tylko ogona! Dlaczego los mnie pokarał takim towarzyszem? Dlaczego? Mnie, dżentelmena, z manierami i inteligencją wyższą niż pewnej znanej piosenkarki... *pomrukując do siebie przesunął się bliżej poduszki*
Tak to mniej więcej teraz wygląda

Gin okazał się dżentelmenem z prawdziwego zdarzenia, z którym można nawet porozmawiać...
Gin: Phi! *dobiegło spod ogona*
...O ile zniży się do naszego poziomu, co urzekło moją mamę, a Tonik jak głupi próbuje wejść do rękawa, podstawia wszystko do głaskania i gania za wszystkim co się rusza. I wszyscy go kochają i chcą nam go zabrać. Jeszcze nie śpią w jednej kulce...
Gin: I nigdy do tego nie dojdzie, nie będę się bratał z plebsem!
Tonik: O, tam coś się rusza... Rusza... Trzeba upolować... Czaimy się, czaimy... *przyczaił się za nogą od stołu wlepiając wzrok w ucho Gina*
Gin: Idź Ty! *spojrzał się z wyższością na Tonika*
Gin, nie przesadzaj już, sam nie jesteś lepszy, ganiasz go po całym mieszkaniu!
Gin: Ale przecież ja mogę...
Możesz, nie możesz - nieważne, to fakt więc nie krzyw się, jak i on na Ciebie poluje! *groźnie usadziła koty w miejscu*
No dobrze, skoro oni już siedzą spokojnie i mogę dalej pisać *rzuciła okiem na spokojne koty* to powiem, że niedługo będą wychodziły na dworek, tylko im tego nie mówcie, bo mi żyć nie dadzą. Musimy tylko z TŻ znaleźć odrobinkę czasu w ciągu dnia, żeby je wpakować w szeleczki i na spacerek

Obaj już zaszczepieni, wykastrowani i całkiem zdrowi, co bardzo nas cieszy.
Razem ważą już 11 kilo, dwa potwory, a ostatnio weterynarz nam zasugerowała, że Gin z Tonikiem najlepiej smakuje z... Cytrynką

Cokolwiek mam wątpliwości, więc na razie zostaniemy bez trzeciego kota. Uważam, że dwa koty i dwójka ludzi na 35 m2 starczy
Aaa... No bym zapomniała. Panom ostatnio dama złożyła wizytę.
Gin: Dama... Jaka tam dama... Długie wąsy każdy może mieć.
Wzbudziła w nich zainteresowanie, jakkolwiek by nie zaprzeczali. Chociaż nie, Tonik nie umie zaprzeczać :] Jednak Ghasa stwierdziła, że panowie są niekoniecznie w jej guście i postanowiła przed nimi uciekać przez cały dzionek. Nikt nie ucierpiał, chyba tylko duma Tonika... A nie, przepraszam, to zbyt wygórowana ocena - ucierpiała ciekawość Tonika, któremu nie udało się zbliżyć do Ghasy, chociaż próbował długo. Za każdym razem był osyczany, opluty i pacnięty nieprzyciętymi pazurami małej.
No cóż, to chyba wszystko. Przynajmniej na razie. Tonik nauczył się wysoko skakać - z blatu w kuchni wskakuje na szafki na górze. Na szczęście nieczęsto. Zdjęć nie będzie, bo tata aparat zabrał. Jakby mi się coś przypomniało, to dopiszę
Gin: Napisz im, że on jest głupiiii! *z kuchni*
Tonik: Głupek? Wołałeś mnie?! *wbiegł w podskokach*

No sami widzicie.