Pomoc dla szczecińskiej karmic. potrzebna - PONAD 100 KOTÓW

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sty 19, 2008 16:34

[quote="kotalizator"]Ciekawe ile makaronu można kupić jednorazowo, czy będą robili jakieś problemy o czy mają prawo do wprowadzania jakichś ograniczeń.

Nie powinni robić żadnych problemów wiele razy widziałam jak ludzie kupowali różne rzeczy wręcz hurtowo :wink:

JaEwka

 
Posty: 8795
Od: Wto gru 11, 2007 11:37
Lokalizacja: Wrocław/Lubin

Post » Sob sty 19, 2008 16:36

:dance: :dance2: :dance:



Agnieszka poszła cudze dzieci uczyć...żeby było z czego koty sponsorować ;)
jak wróci zaraz jej przekażę :D
Mam alergie na "kocie anioły" !
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

agiis-s

 
Posty: 7385
Od: Pon sty 29, 2007 14:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob sty 19, 2008 17:41

Postaram się w tym tygodniu podjechać do reala.
1, 50 zł za 1 kg to naprawdę bardzo atrakcyjna cena.
Kupując najtańsze paczki makarony wychodzi 1 zł za 400 g, czyli 2, 50 zł za 1 kg.

Przypominam:

Potrzebne są:
makaron (świderki) - 5 szt. x 30 dni = 150 paczek miesięcznie
ryba/mięso - ok. 60 - 70 kg tygodniowo = minimum 250 kg miesięcznie
karma sucha - min. 2 kg - 2.5 kg dziennie = min. 75 kg miesięcznie
puszki - im więcej tym lepiej
środki finansowe na wyżej wymienione produkty
transportery dla kotów - jakiś czas temu p. Iza zwróciła pożyczone transportery i teraz w zasadzie nie posiada (ma już tylko jeden i też jest pożyczony)- jeden transporter zadeklarowała agiis-s i jeden e-dita
klatka - pułapka - my posiadamy klatkę - pułapkę, ale w związku z tym że często jest używana i pożyczamy ją innym osobom, to nie jesteśmy stanie pożyczyć jej p. Izie na dłużej.
Uważam, że jak ktoś działa na taką skalę, ma ponad 100 kotów pod opieką, to powinien mieć własną klatkę.
Tym bardziej, że p. Iza ma już w tej chwili namierzonych około 13 kocic kwalifikujących się do sterylizacji i wczesną wiosną trzeba będzie to zrobić.
Poza tym przypominam sobie wiele takich sytuacji, że bardzo zależało jej na klatce, nas akurat nie było w domu, albo klatka była akurat pożyczona.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob sty 19, 2008 18:13

8) ja jutro rano robię zakupy - zobaczę ile tego uda się kupić :)...dam znać czy reglamentację wprowadzili
Mam alergie na "kocie anioły" !
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

agiis-s

 
Posty: 7385
Od: Pon sty 29, 2007 14:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob sty 19, 2008 18:28

Dziewczyny, czy gdzieś w pobliżu nie macie Lidla? Tak teraz skojarzyłam, że (przynajmniej w gdańsku) normalna cena za makaron świderki to 99 gr (no, nie oszukujmy się, złotówka) za 400 g. I to bez promocji.
Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek

makrejsza

 
Posty: 2032
Od: Czw lis 22, 2007 20:41
Lokalizacja: Chocianów

Post » Sob sty 19, 2008 18:34

Tak, Lidl jest blisko, netto również.
Pani Iza kupuje właśnie makarony za złotówkę, ale ten w realu jest tańszy o złotówkę na 1 kg.
Przy takich ilościach, to jednak parę złotych można zaoszczędzić.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob sty 19, 2008 18:38

Nie doczytałam (a ulotki mi nie wczytuje) :oops: jak tak jest, to rzeczywiście przy tej ilości to ogromna różnica...
Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek

makrejsza

 
Posty: 2032
Od: Czw lis 22, 2007 20:41
Lokalizacja: Chocianów

Post » Sob sty 19, 2008 20:53

nie spadajcie kociaki na drugą stronę :!:
Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek

makrejsza

 
Posty: 2032
Od: Czw lis 22, 2007 20:41
Lokalizacja: Chocianów

Post » Sob sty 19, 2008 21:25

w górę! każda pomoc potrzebna okrutnie!!
Mam alergie na "kocie anioły" !
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

agiis-s

 
Posty: 7385
Od: Pon sty 29, 2007 14:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob sty 19, 2008 21:32

Za chwilę umieszczę tu coś co dla nas wszystkich napisała p. Iza.
Jest to bardzo osobiste.
Przeczytajcie to na spokojnie.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob sty 19, 2008 21:38

Od p. Izy:

Wielu z Was pewnie zadaje sobie pytanie na temat tego, co skłoniło mnie do podjęcia decyzji o opiece nad kociakami.
Niektórzy z Was zastanawiają się pewnie, nad tym jak to się stało i dlaczego, że jest ich teraz taka duża ilość.
Pragnę na wstępie powiedzieć, że ta ilość kotów, którą się opiekuję nie ma praktycznie żadnego związku z niekontrolowaną rozrodczością populacji.
Sterylizacja jest przeprowadzana przeze mnie od lat, tzn. od początku kiedy tylko uzyskałam taką możliwość.
Wcześniej podawałam kotkom proverę, aby uniknąć niepotrzebnych ciąż.
W chwili obecnej moją ogromną podporą jest p. Jacek, który bardzo mi w tym pomaga.
Czasem kiedy mi już brakuje cierpliwości (bo kotka jest bardzo dzika) i trzeba ją złapać na klatkę-pułapkę i z kotem dzieją się różne stresujące rzeczy, to p. Jacek wykazuje ogromną cierpliwość, uspokaja mnie i doprowadza do szczęśliwego zakończenia sprawy.
W ubiegłym roku wysterylizowaliśmy dużą ilość nowych kocic z mojego terenu.
W chwili obecnej na sterylizację oczekuje około 12-14 kotek i są to kotki większości przypadków nowe, które niedawno dołączyły do innych.

Na początku pod moją opieką były pojedyńcze grupy kociaków, czasem pojedyńcze sztuki. Z czasem dołączały do nich inne. Przychodziłam i widziałam, że są, że czekają, co rusz pojawiał się ktoś nowy.
Różnica polega na tym, że na samym początku, to ja znajdowałam te biedne, chore, na granicy śmierci głodowej istoty, a teraz jeśli jakiś nowy kot jest głodny, to on znajduje mnie.
W miarę upływu czasu docierałam do nowych miejsc, czasem przez przypadek po drodze trafiałam na jakiegoś bidula - szłam więc tam następnego dnia i on czekał.
I tak to się chyba zaczęło, a że koty (oczywiście nie wszystkie) w grupie czują się pewniej, zaczynają tworzyć tzw. kolonie, czyli grupy spotykające się głównie przy jedzeniu, czasem przebywają blisko w swoim otoczeniu lub korzystają ze wspólnych schronień , to powstały grupy kotów, najpierw kilka, a potem kilkanaście.
W chwili obecnej jest kilka grup, jednak większość to koty pojedyńcze lub żyjące w jakichś parach. Do każdego z nich muszę codziennie dotrzeć , bo każdy z nich na mnie czeka.

Sama często zastanawiałam się nad powodem tego, że w moim życiu stało się tak, a nie inaczej. Bo nie ma co ukrywać, że oprócz wielkiej miłości i pasji, jest też druga strona – jest po prostu bardzo ciężko.
Codziennie muszę pokonywać taką ilość kilometrów (na nogach i rowerem), że wieczorem, jak już usiądę, to ciężko jest mi już wstać. Nogi są jak z ołowiu, a tu jeszcze w domu kupa roboty, bo przecież też są koty, trzeba posprzątać, zrobić kuwetki, dać kolację.

Pamiętam, że będąc dzieckiem nie umiałam przejść obojętnie wobec żadnego proszącego o pomoc stworzenia.
Tak więc przynosiłam coś małego, biednego pod kurtką czy sweterkiem..
Nie chciałabym do tego wracać, ale powiem Wam, bo to jest ważne: w domu było źle, bardzo źle, była też duża bieda.
Myślę, że te sprawy bardzo we mnie utkwiły i stąd moja ogromna wrażliwość na ból, cierpienie i głód.
Pewnie gdyby moje życie potoczyło się inaczej, to może byłabym kimś innym.
Może potrafiłabym przejść obojętnie obok zmarzniętego, wygłodniałego kociaka.
Może...
Nie wiem.
Teraz już tego nie potrafię.
Dużą, radykalną zmianą i przełomowym momentem, który przesądził chyba o wszystkim był dzień, w którym mój mąż trafił do szpitala.
Byłam wtedy na skraju załamania nerwowego.
Mąż przeszedł wtedy bardzo poważną operację i tylko o mały włos uniknął śmierci.
Byłam okropnie rozbita.
Kiedy codziennie szłam na autobus, mijałam grupę kociaków. Codziennie były potwornie głodne. Wskakiwały na nogawki spodni i pięły się do góry, żeby tylko dostać cokolwiek do jedzenia.
Zauważyłam, że ludzie, którzy tam są i mieszkają, nie zwracają na nie uwagi, wręcz przeciwnie – wygłodniałe kociaki wzbudzały ludzką złość.
Dotarłam też do budynków, które były w trakcie, lub tuż przed rozbiórką. Tam też były koty, głodne, często chore (jadły byle co, albo nic i chorowały).
Jakieś babcie karmicielki, które wcześniej tam były, to albo się wyprowadziły do nowych mieszkań, albo po prostu poumierały. A koty zostały. I wtedy pojawiłam się ja.

Zauważyłam, że środowisko ludzi było negatywnie nastawione. Raz, że kotów było za dużo (ale nikt wcześniej nie zadbał o to, żeby było inaczej), dwa, że się mnożą, trzy, że są chore i cztery, że chcą jeść.
Tak więc wzięłam na swoje barki to wszystko, tylko po to, aby ratować te biedne istoty, żeby dać im szansę na życie w tych trudnych warunkach.
Poprawia ich zdrowia była widoczna w niedługim czasie, odkąd tylko kociaki zaczęły codziennie dostawać sporą porcję świeżego jedzenia. Przestały ludziom rzucać się w oczy, grzebać w śmietnikach (w których i tak niewiele było), bo miały mnie i czekały już tylko na mnie.
Następnie była sterylizacja i opieka weterynaryjna, w konsekwencji czego, myślę, ze nastawienie ludzi pewnie uległo zmianie, tyle, że teraz one wszystkie są na mojej głowie.

Cieszę się, że choć one, a w końcu jest ich jednak bardzo dużo, mają jako taki przyzwoity los, pełne brzuszki i trochę spokoju od ludzi.

Tak czy inaczej, wracając do tematu, mój stan w okresie kiedy mąż był w szpitalu, był fatalny.
Ciężko mi było pozbierać się z tym wszystkim i bardzo źle to wszystko znosiłam.
I wtedy właśnie pojawiły się „One”.
Te biedne, wygłodniałe, wystraszone, proszące o jedzenie i trochę uwagi, stworzenia.
Wtedy poczułam w sobie jakąś moc i siłę i wiedziałam, że o ile nie mogę pomóc mężowi, bo o tym decydowało tylko przeznaczenie i lekarze, to mogę zrobić coś dla tych biedactw.
I od kiedy poczułam, że jestem im bardzo potrzebna, wracała chęć i siły do życia.
Nie poddałam się.
Myślę, że z mojego załamania wyciągnęły mnie kociaki.
To one dały mi siłę i wiarę, że będzie dobrze i mąż wróci do zdrowia.
Dziś mogę tylko powiedzieć, że jestem im ogromnie wdzięczna.
Chyba od tego momentu stały się moja wielką pasją.
Ostatnio edytowano Sob sty 19, 2008 21:59 przez kotalizator, łącznie edytowano 1 raz
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob sty 19, 2008 21:46

to bardzo piękny i wzruszający tekst
...jeśli człowiek tak mocno kocha trudno się dziwić że czasem idzie pod prąd i ostatkiem sił...
człowiek jest tyle wart ile dobrego zrobi w życiu...

Pani Iza :king:
Mam alergie na "kocie anioły" !
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

agiis-s

 
Posty: 7385
Od: Pon sty 29, 2007 14:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob sty 19, 2008 21:56

Ja również bardzo się wzruszyłam.

Naprawdę bardzo bym chciała, żebyśmy pomogli p. Izie już na stałe i żeby ona też zaczęła wierzyć, że będzie lepiej.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob sty 19, 2008 22:32

no przecież będzie :!:
Mam alergie na "kocie anioły" !
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

agiis-s

 
Posty: 7385
Od: Pon sty 29, 2007 14:18
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie sty 20, 2008 0:21

kotalizator pisze:Ja również bardzo się wzruszyłam.

Naprawdę bardzo bym chciała, żebyśmy pomogli p. Izie już na stałe i żeby ona też zaczęła wierzyć, że będzie lepiej.


Kotalizator, będzie dobrze! nie siej defetyzmu :wink:

A Pani Izie bardzo dziękuję za to osobiste wyznanie. Rozumiem i podziwiam.
"Idiotów jest niewielu, ale są tak sprytnie rozstawieni, że trafiasz na nich na każdym kroku."

mircea

 
Posty: 22005
Od: Śro lip 13, 2005 0:59
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: BeataK-J i 86 gości