berni pisze:gdyby tak znać jakąś dobrą wróżkę....
albo złotą rybkę...
Kurcze, no, przydałoby się... Mamy tu we wsi wielki staw rybny, zaczynam kombinować, skąd by tu wędkę wytrzasnąć... Siądę nad brzegiem, zarzucę patyka i może akurat? Albo może z pomostu będę wołać?
Hm.
Oczywiście moje kocinki dostarczają mi nie tylko smutnych przeżyć.
A jakoś kurcze o tych wesołych momentach nie piszę.
Dzisiaj Maciek wlazł do krytej kuwety i tam się wytarzał jak szynszyl w piachu. Wyglądał idiotycznie.
W pewnym momencie Eleli gdzieś zniknął. Szukałam, wołałam, nic. Wreszcie, gdy coś tam robiłam w sypialni, nagle spod kołdry wyłazi moje małe, białe szczęście! Spał sobie smacznie pod kołderką, mój Piesek Leszek (taką ma ksywkę domową).
Wczoraj natomiast Kituś raczył był się załatwić w korytarzu. Nie zdążyłam tego od razu posprzątać, bo było zamieszanie z chorą Migosią, i w międzyczasie Tomek wszedł w drogę Amorce, która obawia się nas straszliwie, jako że ją bijemy, głodzimy i prześladujemy codziennie, jak wszem i wobec wiadomo. No i spotkali się na schodach, Amorek nie wiedziała, gdzie uciekać przed tym potworem Tomkiem, i zeskoczyła ze schodów na łeb i szyję, i prosto do... Fuj.
Allegra, która przypomina mi jakieś dziwne zwierzątko, ale na pewno nie kota... No dobra, Allegra jest kotem, ale jeszcze ma jakąś domieszkę... No nic. W każdym razie ona jest bardzo zajęta. Ma masę obowiązków, m in towarzyszenie mi we wszystkim co robię i umizgiwanie się do psa. Poza tym patrolowanie domu, przebieżki kontrolne na piętro, przesiadywanie na oknie i obserwacja dzikusów w ogrodzie i ogólnie ONA MUSI WIEDZIEC DOKŁADNIE WSZYSTKO, CO SIĘ W DOMU DZIEJE. Wieczorem jest taka zmęczona, że zasypia ze mną jak mały miś.