Moje niestabilne zycie nie pozwalalo mi do tej pory napisac sensownej relacji z zycia malych demonow ale postaram sie to teraz zmienic

Nie udalo mi sie jeszcze z nimi porzadnie pomieszkac, ale juz zdazylam je troche poznac, a w kazdym razie posluchac kilku opowiesci
Po pierwsze sa cudowne

, (w co chyba nikt nie smial watpic.)
Na pierwszy rzut oka moga wydawac sie identyczne, ale juz na drugi widac roznice charakterow i szczegoly w wygladzie. Saga wiecej je i jest odrobine bardziej skora do przytulanek. Jest jakby tez troszke okraglejsza- na pysiu i "reszcie" Tupac jest szczuply, dlugi, wiecej spi, i jedzenie nie jest sensem jego zycia tak jak w przypadku jego siostry

. Oba szaleja przez wieksza czesc doby, co dobrawa, jej TZ oraz Misia znosza ze stoickim spokojem (TZ dobrawy1 juz nawet nie reaguje na wspinajaca sie po jego nogawce Sage ktora w ten sposob domaga sie uwagi i czegos do jedzenia podczas gdy on jest w kuchni).
Maluchy bawia sie wszedzie i wszystkim- najbardziej widowiskowo wyglada walka w kuwecie

z efektami specjalnymi takimi jak zamiec zwirkowa i zamienianie pokoju w jedna wielka radosna kuwete/ piaskownice
Obecnie, z powodu naszych roznych wyjazdow, koty trzy sa na wakacjach u mamy TZ-ta dobrawy i szaleja tam na duzej przestrzeni i maja sie swietnie. Niedlugo zabierzemy je na pierwsze szczepienie.
Powiedzcie, dla nich to chyba lepiej, ze sa razem i maja zawsze ludzi kolo siebie niz gdybym zabrala Sage, dla samego podkreslenia ze to moj kot, po czym zafundowala jej tulaczke po roznych domach i nieuniknione samotne godziny...? Z jednej strony wiem ze dla nich to lepiej, a z drugiej troche mi zal
Kiedys to sie chyba ustabilizuje...
A czy rozdzielenie ich za pare miesiecy (kiedy wreszcie z TZ-tem przestaniemy sie mijac i osiadziemy statecznie w Gdyni) nie zlamie ich malych kocich serduszek? Planujemy dla nich przyszywane kocie rodzenstwo, ale czy moze sie okazac ze to nie bedzie rownie dobrze jak kot-blizniak ?