Widze, że Adria ze szczegółami akcje opisała, bo faktycznie osobiście jej nie było, ale telefonicznie wszystko słyszała i mój lament też

. Oczywiście musiałam usłyszeć kota idąc ulicą, bo w przeciwieństwie do innych ludzi tam przechodzących głucha nie jestem. Kota słyszałam ale nie widziałam, Halina, która była ze mną też. Myślałyśmy, że dźwięk wydobywa się z jedenj z piwnic należących do banku. Musiałyśmy się wrócić do domu i wziąść sprzęt w postaci laterek. Okazało się, że to nie piwnica tylko rynna, a za rynną kociak mały. Stałyśmy wcześniej koło tej rynny, ale kot jest w kolorze beżu i zlał się z ścianą. Kociak był tak mocno zaklinowany, że bez łomu, którym odgiełyśmy rynnę nie dało by się go wyciągnąć. Sam nie miał żadnych szans. W trakcie wyciągania, kiedy to czułam jak woda z rynny leci mi do rękawa poczułam też, że po zimnej wodzie jest ciepła woda - kocie było tak przerażone, że się zsiusiało. Jednak już podczas wyciągania jak tylko poczuł ludzką rękę zaczął mruczeć i tak mruczy do tej pory. Cały czas mruczy, będąc na rękach, chodząc po mieszkaniu, przysypiając - on się chyba zaciął

.
Koteczek okazał sie koteczką, ma jeszcze mleczaki, więc nie ma więcej niż 5 m-cy. Pcheł nie namierzyłam, uszka czyste, oczka ładne, qpala jeszcze nie było, apetyt ma spory. Jest obecnie u Haliny, bo u mnie chlamydia i nie chciałabym, żeby się kocie zaraziło.
Fotki mi nie wyszły, bo mój aparat taki szybki nie jest, ale co mam to wklejam.








Kotka nie jest bura, ale zdjęcia jej koloru nie oddają. Jest bardzo jasna, z prześwitami rudego, a na szyjce jest zupełnie kremowa. Dlatego roboczo nazwałam ją Kremówką, ale jak kotś ma inne propozycje to proszę, bo ja kiepsko imiona wymyślam

.
No i najważniejsze, został tam jeszcze jeden kociak. Tzn. nie za rynną, tylko jak kombinowałyśmy jak tego wyciagnąć usłyszałam, że cos miauczy po drugiej stronie. Po wyciągnięciu Kremówki poszłyśmy szukać i okazało się, że w okienku piwnicznym w bramie na przeciwko siedzi identyczne kocie. Niestety mimo pułapki z jedzonkiem, którą ustawiłyśmy, kociak nam zwiał. Był bardzo wystraszony, ale też na dzika nie wyglądał. Kremówka jest bardzo miziasta i myślę, że te kociaki ktoś tam dziś podrzucił. W tej bramie, ani obok kotów nigdy nie widziałam. Nie ma tam nawet kociego zapachu, a kotki jak na podwórkowce wyglądają za dobrze

.
Mam zamiar jeszcze raz tam iść koło północy, bo w dzień to bardzo ruchliwa ulica i nie wiem czy kociak wogóle ośmieli się wyjść. Nie mam klatki łapki, a chyba go się inaczej nie da

, ale zobaczymy.