Irenka już po wizycie u weta... była bardzo grzeczna... dała obejrzeć dziąsła - trzymałam ją co prawda na rekach... już powoli zaczynało się... trzy i pół tygodnia panna wytrzymała... wetka była w sumie zadowolona... zastrzyk Irusia zniosła bez słowa protestu i potem szybko chciała do transporterka... w domu szybko wyszła i poszła do reszty...
Szarlota i Bajer mają ciekawe zwyczaje... przyłażą na kolana i namolnie domagają się głasków... a jak przestaję głaskać, to ząbkami szczypią moje ręce domagając się więcej...
Bazyl suchy chleb mi od ust odejmuje... jadłam fasolkę po bretońsku i właśnie suchy chleb miałam... przylazł Ciapos... złapał kromkę i w długą... odebrałam... ale musiałam się podziałkować, inaczej nie dało...

i teraz Bazyl mnie nie opuszcza... stale siedzi w moim pobliżu... pewnie w nadziei na nastepny smaczny kąsek...
Kleksik pogonił Bazyla-Ciaposa... i do Grudzi zastartował... nieśmiały koteczek...
choinka rozebrana przy bardzo aktywnej pomocy footer... Borys i Bemol najbardziej pomagali... wogóle to chłopaki jedzą za wszystkie pozostałe footra... stale z nosami w michach...
Afera wczoraj rozmruczała sie na dobre przy głaskach... ułożyła się wygodnie na kolanach i ani myślała iść sobie...
Melisa wyluzowuje się coraz bardziej w łazience... bardzo chętnie przyjmuje głaski... są chwile, kiedy sie o nie dopomina... dziś rano to nawet baranek był... już tak nie burczy przez kratkę na inne footra, mam wrażenie czasami, że chętnie by do nich dołączyła... są jednak chwile, kiedy sobie przypomina, że miała być baaardzo złym koteckiem...
nowa - ciągle bezimienna - schowała się i nie ma zamiaru na razie wychodzić... podstawione prawie pod nos jedzonko wsuwa... rano jak chciałam ją wyciągnąć to mnie podrapała... normalka... nawet się nie przejęłam...
na badania krwi Tary i tej nowej (nowa także testy) umówiłam się na przyszły poniedziałek... i mam nadzieję, że nowa do tego czasu dojdzie jakoś do siebie po wszystkich zmianach...
