wibryska pisze:szkoda, że w Mińsku Maz. nie ma więcej osób które pomagają kotom
tzn. pewnie są ale jeszcze się nie znacie

Może i są, ale to głównie karmicielki. Nikt tu nie kastruje bezdomnych kotów, bo to droga sprawa...U nas obowiązuje prawo dżungli i naturalna selekcja
Te kilka kotek, które udało nam się z panią E. wykastrować (w tym dwie na talony w W-wie), to tylko kropla w morzu potrzeb. TOZ miał nam pomóc wymusić na gminie talony, obiecali jesienią, że się tym zajmą...
Do tej pory nie mieli czasu nam w tym pomóc. Ja się pomału poddaję.
A dzisiaj to się po prostu popłakałam. Od jesieni pod sklepem Marcpol w Mińsku siedzi kotek (albo kotka), bury. Widziałam go parę razy, rzadko tam robię zakupy, ale prawie zawsze tam jest. Zawsze przy nim jest jakieś jedzenie. Dokarmiają go klienci...W dzień śpi na dworze, a w nocy nie wiem gdzie...Zapytałam ekspedientek, czy nie mogą mu tam wystawić jakiegoś kartonu, budki. Powiedziały, że nie mogą

Dzisiaj spał na betonie, zwinięty w kłębek...Zawsze siedzi koło wejścia, przy tych wózkach-koszach. Wygłaskałam go, był taki jakiś obojętny, zrezygnowany. Mój TŻ nie zgodził się go zabrać...
Obawia się, bo jestem w ciąży (przy okazji się Wam wygadałam), a co jak mu nie znajdę domu...itd., itp.
Zastanawiałam się już, czy w schronisku by mu nie było lepiej niż pod tym sklepem, ale chyba nie. Tam jakoś sobie radzi, a w schronie mógłby nie przeżyć, zaraz się czymś zarazi...Ciągle o nim myślę. Tyle ludzi przez wiele tygodni go obojętnie mija. A on tam siedzi...