Wiem wiem.
Chodzi o to że ja sie z zwierzakami wychowywalam od dziecka. W domu zawsze bylo cos kudlatego, psy, koty, myszki, swinki morskie, zolwie, szczóry, wroble i inne znajdy. Nawet jeż sie raz przyplątał.
Ale moj mąż mial tylko szczórka i to dopiero jak już bylismy razem.
On się chyba troszkę boi ze w domu będzie zwierzyniec. (Pozatym boi sie że jak jeden kociak zachoruje to drugi sie zarazi i że to będzie wtedy majątek kosztować, a przeciez sie nie oszczedza jak sie leczy tylko sie leczyżeby bylo dobrze)