Szymkowa bardzo dziekuje, jak zwykle jesteś nieoceniona
Lemoniada nie to na szczęście nie ta pani o której piszesz
Beata naprawdę idzie nam ładnie, nie myślałam nawet, że tak można
bylismy u wet. z Masą i z moją tymczaską Lusi - poprosiłam TŻ mojej koleżanki żeby nas zawiózł - bo sama bym nie dała rady, a mój TŻ dziś póżno wraca
o Lusi - napisze w jej wątku
weszliśmy go gabinetu z Masą - na jedo widok wet. powiedział "o trzymajcie mnie jaki niedziedz do nas przyszedł"

kocurowi nie bardzo sie podobała co z nim robiliśmy - i ja i wet miałam wielkie, metrowe rękawice - jakieś do spawania czy co
dokładnie go obejrzał i tak - ma poparzoną troche skóre na grzbiecie, a najgorzej ogon

- niestety ogon wygląda dużo gorzej niz reszta; ale wet. mówi że nie jest żle
po oględzinach - nadeszła pora na czyszczenie kilku poparzeń - i wtedy do akcji wkroczyła jeszcze pani wet. - w trójke go trzymaliśmy w koszmarnie wiekich rękawicach - kręcił się, wyrywał, miauczał, nawet i poem juz zaczął drapać

ale jakoś się udało - ranki wyczyszczone jako tako, przemyte; dostał zastrzyk o przedłuzonym działaniu i w sobote na kontrole i jeszcze jeden zastrzyk;
ranki mam przemywać rywanolem narazie i nic więcej;
a sierść pozbijana - po prostu nabierał, zrzucał i się porobiło

on się może ostatnio nie mył w tych bolących miejscach i te martwe włocy tak się kołtuniły

nie wiem do końca
narazie nic mamy nie robić, nie czesać, nie myć - wygolić też go nie można, choć to byłby dobry pomysł -ale on podwórkowy wiec nie; wet.mówi że będzie dobrze;
w sumie b.dobrze że poszłam z nim do lekarz -ale mówie Wam wyszłam mokrusieńka
______________
