Z pamiętniczka karmicielki

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sty 07, 2008 21:57

Jolu, bardzo się cieszę, że Beżunia ma szansę na dom, ale...... uważam, że przyszli rodzice powinni wziąśc na siebie koszty sterylki. Niestety u nas cały czas pokutuje przekonanie, że to domki robią nam łaskę biorąc kota. Za darmo, wyleczonego, odchuchanego i wysterylizowanego.
Może przy odbiorze napomknij coś na temat kosztow jakie ponioslaś w zwiążku z Beżunią?

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

Post » Pon sty 07, 2008 23:25

progect pisze:Jolu, bardzo się cieszę, że Beżunia ma szansę na dom, ale...... uważam, że przyszli rodzice powinni wziąśc na siebie koszty sterylki. (...)Może przy odbiorze napomknij coś na temat kosztow jakie ponioslaś w zwiążku z Beżunią?


Była już o tym mowa, i na zwrot kosztów sterylki raczej nie mogę liczyć. Za to Pani zaszczepi Beżunię, więc jakiś podział kosztów jest, i ja się z tego bardzo cieszę. Ta Pani na pewno ma świadomość, jaki koszt związany jest ze sterylizacją, i gdyby mogła, to pewnie by go pokryła. Z rozmowy wynikało co innego, a mnie nie stać na taki komfort, by kotka straciła dom dlatego, że będę się domagać pieniędzy.... A i tak musiałabym ją już wykastrować.

progect pisze:Niestety u nas cały czas pokutuje przekonanie, że to domki robią nam łaskę biorąc kota. Za darmo, wyleczonego, odchuchanego i wysterylizowanego.


Coż, dopóki kotów za dużo, a domów dla nich za mało, to poniekąd tak jest. Może niekoniecznie robią łaskę, biorąc kota za darmo, ale - świadomie czy nie - bardzo w ten sposób pomagają.
Dla mnie przynajmniej to, że ktoś chce dać Beżuni dom, oznacza dużą pomoc dla niej, dla mnie i dla reszty kotów pod moją opieką. Nawet 'w zamian' za kastrację...

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Wto sty 08, 2008 0:51

Zoczyłam poprzedni tytuł - o nocach z Mirką i teraz nadrobiłam.
:ryk: :ryk:


I wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto sty 08, 2008 7:16

jola.goc pisze:
progect pisze:

Była już o tym mowa, i na zwrot kosztów sterylki raczej nie mogę liczyć. ]

Coż, dopóki kotów za dużo, a domów dla nich za mało, to poniekąd tak jest. Może niekoniecznie robią łaskę, biorąc kota za darmo, ale - świadomie czy nie - bardzo w ten sposób pomagają.
Dla mnie przynajmniej to, że ktoś chce dać Beżuni dom, oznacza dużą pomoc dla niej, dla mnie i dla reszty kotów pod moją opieką. Nawet 'w zamian' za kastrację...

---


Jola, ja wiem,to jest oczywiste. Niemniej jednaj nie jest to wg mnie w porządku :cry:
No ale jeszcze długo nie będzie :cry:

A Beżuni życzę wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia :D

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

Post » Wto sty 08, 2008 8:38

jola.goc pisze:Ciągle boję się o tym napisać, ale... wszystko jednak wskazuje na to, że Beżunia wkrótce będzie miała dom! :D


---


No to trzymam kciuki :ok:


Tymczasem Beżunia wyśpiewuje w dzień i w nocy najpiękniejsze (w jej mniemaniu) pieśni miłosne, a w przerwach wesoło figluje z Figielkiem.
Gdyby nie to, że on jest wykastrowany, przysięgłabym, że... :rudolf:
Co najmniej dwa razy... :|



To jest jak najbardziej możliwe :roll: Po prostu bezpieczny seks :wink: :D

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sty 08, 2008 9:23

jola.goc pisze:Tymczasem Beżunia wyśpiewuje w dzień i w nocy najpiękniejsze (w jej mniemaniu) pieśni miłosne,


---


U mnie też ,słychać arie miłosne,aż uszy puchną :D Obrazek
Mój niewidomy i głuchy Boguś - MISTER niepełnosprawnych kotów Obrazek.... [*]

Iweta

 
Posty: 7427
Od: Czw cze 01, 2006 18:42
Lokalizacja: Bielsko-Biała/Sosnowiec

Post » Wto sty 08, 2008 15:41

mahob pisze:
jola.goc pisze:Tymczasem Beżunia wyśpiewuje w dzień i w nocy najpiękniejsze (w jej mniemaniu) pieśni miłosne, a w przerwach wesoło figluje z Figielkiem.
Gdyby nie to, że on jest wykastrowany, przysięgłabym, że... :rudolf:
Co najmniej dwa razy... :|


To jest jak najbardziej możliwe :roll: Po prostu bezpieczny seks :wink: :D


No proszę. Mówiłam, że się nie znam? :? Dziękuję za uświadomienie, Mahob! :lol:

Wczoraj - trzeci raz :?

--

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Wto sty 08, 2008 18:42

progect pisze:Jola, ja wiem,to jest oczywiste. Niemniej jednaj nie jest to wg mnie w porządku :cry:


Przypomniało mi się, że wcześniej miałam jeszcze jeden telefon w sprawie Beżuni. W tym wypadku Pani kastrację brała na siebie. Kiedyś tam... bo chciałaby, żeby kotka wcześniej miała dzieci. Powiedziałam, że w tej sytuacji mogłabym oddać Beżkę tylko wykastrowaną. Pani miała zadzwonić następnego dnia...

Raczej nie wierzę, że trafi się dom, który sam wykastruje Beżkę albo zwróci mi związane z tym koszty. Taka sytuacja dotychczas u Zdrojowych zdarzyła się dwa razy - raz w przypadku kocurka Gucia (wykastrowany przez nowego Opiekuna wkrótce po wzięciu), i drugi raz - niejaka Progect :wink: pokryła koszt sterylki Mrusi! Ale to nie ja ją bezpośrednio wyadoptowywałam, lecz Berni.

Bywa i tak, że dom nie zwraca kosztów kastracji, ale później, zwłaszcza w kryzysowych chwilach, pomaga. W ten sposób otrzymałam kiedyś wsparcie finansowe od Awinki, i teraz (nawet przewyższające koszt kastracji Pyzy, bo tu pomógł mi kuracjusz) - od Mahob.

Choć zasadniczo się z Tobą zgadzam, to wydaje mi się jednocześnie, że nie zawsze uświadamianie komuś poniesionych kosztów i domaganie się ich zwrotu jest dobrym początkiem znajomości, w tym znajomości adopcyjnej. Częściej jest to po prostu nieopłacalne - zdarza się, że nawet w wymiarze materialnym...

A dla mnie ważne jest, że takie więzy mają szansę przekształcić się w przyjaźń, bo tę z Domami moich podopiecznych cenię sobie najbardziej. Nie chcę stracić takiej możliwości przez krótkowzroczną buchalterię czy zimną kalkulację. Nawet gdy bieda ciśnie...

---
Ostatnio edytowano Śro sty 09, 2008 2:48 przez jola.goc, łącznie edytowano 1 raz

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Wto sty 08, 2008 18:55

Witaj Jolu wieczorową porą !!! :D
Jak widzę pięknie mrucząca pannica będzie miała nowy dom :D
Głaski dla ślicznej Beżuni i pozdrowienia dla Ciebie !!! :wink:

bubor

 
Posty: 23310
Od: Czw maja 24, 2007 18:25
Lokalizacja: Kraków :)))

Post » Wto sty 08, 2008 19:27

bubor pisze:Witaj Jolu wieczorową porą !!! :D
Jak widzę pięknie mrucząca pannica będzie miała nowy dom :D
Głaski dla ślicznej Beżuni i pozdrowienia dla Ciebie !!! :wink:


Dziękujemy, Buborku! :)
Mała poprawka: Beżka nie jest już panną pięknie mruczącą, ale panną 'pięknie' zawodzącą. Aktualnie podrywa (i to jak!) Śpiocha! 8O On się nawet przez to obudził.

Domek się kroi, ale czy poczeka, aż pokroją (i oczywiście zeszyją) Beżkę? Ot, zagadka.
Wiem, że na dniach czeka Cię to samo..., więc pozostaje nam tylko wzajem się wspierać :ok:

Agn - cieszę się, że dostarczyłam odrobinę rozrywki (z reakcji wnioskuję, że przynajmniej trochę znasz się na komputerowych sprawach). Również życzę Ci dużo szczęścia w Nowym Roku!

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Wto sty 08, 2008 19:41

jola.goc pisze:
bubor pisze:Witaj Jolu wieczorową porą !!! :D
Jak widzę pięknie mrucząca pannica będzie miała nowy dom :D
Głaski dla ślicznej Beżuni i pozdrowienia dla Ciebie !!! :wink:


Dziękujemy, Buborku! :)
Mała poprawka: Beżka nie jest już panną pięknie mruczącą, ale panną 'pięknie' zawodzącą. Aktualnie podrywa (i to jak!) Śpiocha! 8O On się nawet przez to obudził.

Domek się kroi, ale czy poczeka, aż pokroją (i oczywiście zeszyją) Beżkę? Ot, zagadka.
Wiem, że na dniach czeka Cię to samo..., więc pozostaje nam tylko wzajem się wspierać :ok:

Agn - cieszę się, że dostarczyłam odrobinę rozrywki (z reakcji wnioskuję, że przynajmniej trochę znasz się na komputerowych sprawach). Również życzę Ci dużo szczęścia w Nowym Roku!

---

Jak tylko Domkowi Beżunia wpadła w oko to napewno zaczeka :wink:
a Kropcia jak dobrze pujdzie będzie miała sterylkę w przyszły piątek .

bubor

 
Posty: 23310
Od: Czw maja 24, 2007 18:25
Lokalizacja: Kraków :)))

Post » Wto sty 08, 2008 20:22

tu jak zwykle się dzieje
arii nie zazdroszczę
Miluśka latem dała mi popalić :D
i sąsiadom :wink:
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Czw sty 10, 2008 7:56

czy Beżuni już się skończyła rujka, widomo już co ze sterylką ?
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Sob sty 12, 2008 0:33

Dziś wieczorem przejeżdżałam na rowerze przez park. Koło kanału wybiegła do mnie Majka i zatrzymała. Wtedy zza rogu wyszedł jeszcze jeden czarny kot i powoli, ale bez wahania i miaucząc powitalnie, zbliżył się do mnie. Widać było, że mnie dobrze zna... Tylko że ja nie mam tak chudego kota 'na stanie' 8O Pochyliłam się i zajrzałam mu w oczy - jedno przejrzyście odbijało światło latarni, drugie mętnie...

Zorro! 8O :dance: :dance2: :dance:

Zorro zniknął 15 listopada. Dwa miesiące temu. Opiekowałam się nim przez jakieś 4 lata. Od czasu kastracji (2 lata temu?) bardzo pilnował pory karmienia, wielki żarłok, grubas i nachalny miziak.

Dlatego nie miałam już żadnej nadziei, że się odnajdzie. Wcześniej jeszcze wyobrażałam sobie taką sytuację - że się nagle pojawia, uwolniony z jakiejś piwnicy, lub powracający gdzies z daleka, dokąd ktoś przypadkiem go wywiózł. Ale szanse na przeżycie w zamkniętej piwnicy dawno minęły, zresztą wielokrotnie sprawdziłam wszystko w okolicy.
A gdyby przypadkiem zapakował się do jakiegoś samochodu, np. dostawczego, co było całkiem prawdopodobne, to biorąc pod uwagę czas i ostatnie mrozy...

A jednak mu się udało!

Tylko że z kocura, którego trudno było mi podnieść, została skóra i kości. Lekki jak piórko, gdy wzięłam go na ręce, wtulił się we mnie i cały drżał.

Nie mogłam go tak zostawić w kanale. Przyprowadziłam go pod blok i zabrałam do mieszkania.
Na razie zauważyłam dużą łysą plamę na głowie, zarastającą już, i zgrubienie przy nasadzie ogona, być może złamanie.

Mam nadzieję, że nic poważniejszego się nie ujawni, że szybko odzyska dawną wagę, i humor.

Zorruś żyje, wrócił.
Tylko on jeden wie, z jak daleka.

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Sob sty 12, 2008 1:09

Myślę, że mocne kciuki mu się teraz przydadzą... :ok:
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 10983
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Bajera i 35 gości