Bungo dziękuje wszystkim za kciuki i przeprasza, ale napisze tylko we własnym wątku
A więc Bunguś we wstępnej ocenie okazał się dawcą idealnym; ostateczna ocena zapdnie po zbadaniu liczby przeciwciał, tak czy siak wetka już ma ochotę na następną akcję
U wetki Bungus robił za anioła - dał się zbadać, zmierzyć temperaturę i zaszczyknąć bez protestów. Po pierwszej szprycy - na stabilizację pracy serca - grzecznie czekał w transporterku w poczekalni. Po drugiej - usypiaczu - zasnął w tymże. Wtedy został wyciągnięty, ogolona mu łapkę -na weflon - i szyję z krawatem

A potem mnie wyrzucono, więc poszłam do domu coś zjeść, bo przez cały dzień solidarnie nic nie jadłam. Nie wyobrażałam sobie jedzenia ze wzrokiem głodnego Bunga na kanapce
Po pół godzinie byłam już z powrotem. Potem jeszcze kropłówka, którą budzący się Bunguś ostro oprotestował, tak że skończyliśmy ją jako podskórną. I jeszcze antybiotyk, żeby się trzy wkłucia w szyję nie zakaziły...
W domu włączył ponarkozowego szendacza, a ta idiotka Lusia, z radości że znów go ma dla siebie, atakowała go z tyłu, przodu i boku. Biedak - nawet się odgyźć nie mógł. W końcu zaszył się u m łodego pod łóżkiem i od 15 minut tam siedzi. Ma po czym odpoczywać - u weta zanleźliśmy się o 16.30, powrót do domu nastąpił o 20.30.
Bungo oddał 60 ml krwi, z czego 5 zostało przeznaczone na kompleksowe badanie - zafundowałam mu w nagrodę

cały pakiet za jakieś straszne pieniądze. Reszta zostanie odwirowana i przekształcona w surowicę na pp.
I to by było na tyle. Bunguś padł, ja padam, ale nie mogę, bo muszę go pilnować
