Mnie się wydaje, że czasem nie ma wyboru.
Bo co, zostawić np. na pastwę losu kociaki na działce, które giną zjedzone przez lisy, otrute, albo zagłodzone?
Zostawić umierającego kota z poszarpanym bokiem?
Albo pozwolić uśpić zdrowego pięknego kota porzuconego przez właścicieli?
Albo zostawić umierające koty w krzakach, piwnicach, leżące na ulicy?
Piszę to z perspektywy naszego przytuliska, ale w zasadzie to działa tak jak DT Mirki. Mamy aktualnie około 80 kotów. Każdy z nich dostał jakąś szansę na życie. Owszem na pewno lepiej by im było, gdyby mieszkały w normalnych domach. Ale co zrobić, jeżeli nie miały szczęścia znaleźć takiego domu?