Podbiję jeszcze wątek, bo zaraz zmykamy spać, rano zerknę, czy jednak komuś się nie uda nas podrzucić...
W sumie nie napisałam, że dzisiejsza wizyta w lecznicy (niedaleko nas) bez większych przebojów (poza finansowymi - wszak to święto dziś

)*, były kroplówki, leki, właściwie kontynuacja. Demiś bez lokatora jest nieco żwawszy, ale to jest takie bardzo "nieco" - za to sam ładnie ciągle podjada (i tak go dopajamy

convem), układa się chętniej nie na termoforze, a na siostrze, która go słodko myje, widoki w łaziece są cudne

. W dzień śpią, zobaczymy, jak będzie wyglądała noc
*Zapomniałam również dodać, że wczoraj w lecznicy zapłaciła za wizytę Jana - bardzo dziękujemy...