» Nie gru 30, 2007 3:24
Cichutko, bez odzewu. Zaraz pierwszego dnia pojechałam z nią do lekarza, żeby się dowiedzieć, czy te ranki to nie jest może grzybica, bo w domu są już zwierzaki. Pan doktor dał płyn do przemywania ran, antybiotyk do oka, które mocno łzawiło i jeszcze bardzo serdeczny gest - nie policzył za wizytę, tylko za same leki. Chciałam również tutaj, bardzo temu Panu podziękować! Mimo, że kotka dobrze znosiła zakraplanie i przemywanie jakoś nie było poprawy i dodatkowo - kotka popuszcza mocz. Wzorowo załatwia się do kuwety, ale ciągle jej futerko pod ogonem i posłanie na którym śpi czuć wyraźnie moczem, tak że codziennie muszę jej zmieniać kocyk, tzn. nie jest mokry tylko trochę śmierdzi, na szczęście nie na cały pokój, trzeba naprawdę być blisko. Myślałam z początku, że to może stres. Wczoraj znów byłam z nią u lekarza. To może być z podziębienia, a te rany, które rozdrapuje nie przypominają grzybiczych, tylko mogą być objawem alergii np. na odchody pasożytów zewnętrznych lub wewnętrznych. Została odrobaczona i dostaje antybiotyk.
Jest kotką bardzo pogodną, grzeczną, uwielbia leżeć na kolanach i być głaskana, ma duży apetyt i lubi posiedzieć sobie w misce - jak zwiedzała łazienkę, to od razu tam wskoczyła i zaczęła się myć, albo jak skończyłam rozwieszać pranie i miska była już pusta, to ona już w niej siedziała i... zaczęła się myć! Jest tylko jedna sytuacja, która wyprowadza ją z równowagi - jak chcę jej pomóc, kiedy zahaczy się pazurkiem (ma dlugie i ostre) o ubranie albo koc. Nie pozwala się dotknąć do tej uwięzionej łapki, tuli uszy, groźnie pomiaukuje, nie da się pogłaskać. Ale kiedy sama szarpie się z pazurkiem i w końcu uwolni, to zaraz zachowuje się jak gbyby nigdy nic i można ją spokojnie głaskać.
Znajoma, która poszła rano z psem na spacer i znalazła tą kotkę na wale nad Wisłą i zadzwoniła, że nie może jej wziąć ze względu na psa, którego reakcji nie może być pewna, daje tej kotce (i mi) ogromne wsparcie - kupuje dla niej puszki i dokłada się do połowy kosztów leczenia. Bardzo Ci dziękuję!
Liczyłyśmy ze znajomą, że znalezienie właściciela zajmie może 2 tyg., no może miesiąc, bo kotka nie wyglądała na bezdomną. Teraz trzeba kotkę najpierw wyleczyć i chyba dopiero szukać nowego domu. Ja mam już w domu psy i koty, i jeszcze psa i koty dziko żyjące dokarmiane w terenie. Dlatego mi zależy, żeby tej kotce znaleźć już nowy dom.

