Wszystkiego dobrego w NOWYM ROKU 
I na przyszłość-jakbym w następnym roku miała zamiar łowić coś przed Sylwestrem to powiedzcie, ze to
ZŁY POMYSŁ.
Wczoraj się wkurzyłam. Rano-zadzwoniła pani z Pułaskiego (
kiedyś z bratem fotografowaliśmy jej koty-ich foty są na 1 stronie,pani dzwoni do mnie co jakiś czas i marudzi, że koty, które karmi, siedzą na dachu i marzną)że mały kotek spadł z dachu i jakbym go złapała to ona go weźmie. Miałam akurat wychodzić do pracy, ale pomyślałam, że jak spadł to może być połamany albo co i nie może zostać na mrozie. Pojechałam.
Kotek łaził z mamą. Taka mała krówka, ok 3 m-cy. Paskudne oczy. A karmicielka powiedziała-"niech pai nie podchodzi, bo ucieknie"

To pytam-jak ja mam go złapać nie podchodząc??? Ona wtedy ze zdziwieniem stwierdziła - a co ja z nim zrobię? Przecież mam 2 własne koty...
Pytam więc (nadal spokojnie

) po co w takim razie dzwoniła? A ona na to-bo może jakby go złapać to możnaby go zawieźć do weterynarza i tam zostałby aż sie nie wyleczy. A ja jej wyraźnie zaznaczyłam, że mam góra 15 min, bo mnie z pracy wywalą...
Ponoć umówiła się z jakimś panem na łapanie na czwartek. (Jest tam ponoć jeszcze jeden kot-burasek z fot na 1 stronie, który wgniej jest chory i trzeba wejść na dach i go zdjąć) Ale wczoraj go nie widziałam.
Powiedziałam jej, jak złapać malucha-krówkę. Ze musi być głodny i jak przyjdzie jeść to od tyłu za kark i do pudła. A pani z oburzeniem-ale one nigdy nie są głodne! To pytam-kto je w takim razie karmi. NO jak to kto? Ja-odpowiedziała pani. No ręce opadają.... Nie dość, ze nie pozwoliła spróbować złapać chorego malucha to jeszcze spóźniłam się do pracy.
Małego wypadałoby złapać-oczy ma paskudne. Ale niestety trudno byłoby go wyadoptować - ma jedno oko zamglone, albo tak mocno zaropiałe.
Kurcze, nie mogłam się wczoraj się na niczym skupić bo cały czas miałam przed oczami tego malucha. Niby nie wygląda na nieszczęśliwego-bawił się z mamą,ale w końcu będzie dużo zimniej a nie wiem, czy one mają gdzie się schować.
Zabrałam wczoraj małą szarą zębatkę od AniHIli, coby DEMONEK odzyskał swoje królestwo. Jutro pojedzie do kochanej
MOni3a lub może domek się po nią odezwie? Kicia wygląda zdrowo. Wczoraj zawiozłam ją do brata.
Nieźle przegięłam- wczorajszą noc 5 kotów spędziło w łazience (3 koty Ani brata i dwie króffki) a szara zębatka w kiblu. Wszystko trzęsło się jak galareta bo petardy... Jeszcze jedna noc izolacji szaraka od reszty może kosztować kochanych opiekunów utratę zdrowia psychicznego. Mam nadzieję, że Monia3a jutro wróci i będzie można szaraczka ewakuować. Jest wprawdzie pani poważnie nim zainteresowana, ale nie wiem, czy odezwie się już jutro.
Dodatkowo brat dostał ataku alergii (na koty

) Ma astmę, co chwila wypluwa sobie płuca. Koty Ani już go nie uczulają, ale każdy dodatkowy i owszem. Tym razem to chyba szarak (bo króffki jakoś znosił)
Monia3a HELP! Ratujmy brata
Byłam tam dziś zrobić zastrzyk szarakowi. Na początku przestraszyłam się, że ma znów temperaturę bo się trząsł. Ale po chwili okazało się, że toto mruczy

I wprawdzie syczy wojowniczo i nawet warczy jak się podchodzi,ale już nic nie odgryza i wtula się w rękaw jak się ją weźmie na kolanka. Taki nieśmiały kotek.