Mamy biseptol w płynie, ale jak on widzi, że zbliżam się ze strzykawką to od razu się ślini i zwiewa gdzie pieprz rośnie. W dodatku kupki mu się popsuły trochę bo znów są jaśniejsze i żadsze.


W dodatku wczoraj przytachałam znów z pracy takiego malucha, bida taka, chuda, brudna z kk i jak ją znalazłam to praktycznie już zamarzała. Rano jak szłam do pracy to ją zobaczyłam, to jedno z dzieci naszych pracowych kotek, które dokarmiamy.Wzięłam do pudełka, opatuliłam i postawiłam w biurze pod kaloryferem, bo byłam pewna, że ona sobie tam spokojnie zaśnie na wieki. Moja wetka miała być dopiero po 14. Koło 13 kicie zaczęla się troszeczkę ruszać, zjadła puszeczki i jogurtu. Jak wetka ją zobaczyła to też ręce załamała, bo miała problem z zastrzykami, bo taka malutka chudzinka. Dostała porcje leków i zawiźliśmy do tego mieszkania remontowanego, a tam jest już przecież ten kotek, którego wzięłam dwa tygodnie tamu. Zostawiliśmy tam maleństwo w łazience, podkręcieliśmy ogrzewanie i jak dzisiaj tam szłam to się martwiłam, czy kicia żyje. Okazało się, że nie tylko żyje, ale wydostała się z łazienki, lata po mieszkaniu i jak spotkała się z białaskiem to na niego nasyczała.
Ledwo to widać a takie bojowe. Dzika jest strasznie, więc jak na razie to ją leczę i potem spowrotem zawiozę do mamy i rodzeństwa. Chyba, że jakiś domek bym znalazła to może ..... Ale u nas w Świdnicy to jakaś anty kotowa atmosfera jest. W każdym razie to jest mój piąty kot w tej chwili i nie wiem ile moja rodzina jeszcze zniesie.