Cieszę się bardzo, że już kotunia w porządku

Mizianki
My niestety jeszcze chyba nie tak prędko dojdziemy do siebie

Tzn. - Pysiaczek zachowuje się normalnie, je Animondę jak ofiara głodu, pije i sioosia, oraz intensywnie udaje nieszczęsną ofiarę paraliżu w tym wstrętnym kubraku. Niestety - rana wg. prognoz może się goić jeszcze ponad miesiąc - jest duża.

Ale smarujemy, przemywamy, pilnujemy nielizania...
Wczoraj ostro ochrzaniłam mamę, któa wszystkim przedstawiała chorobę kota tak, jakby była to wina zabiegu. Nie wytrzymałam w końcu i słysząc kolejną rozmowę telefoniczną, brzmiącą: "Bo wiesz, zrobiłyśmy jej ten zabieg..." nie wytrzymałam i ryknęłam z drugiego pokoju: "To nie wina zabiegu, przestań wciskać ludziom kit, ona się ROZLIZAŁA, inaczej już dziś nie byłoby śladu!" Mamusia prędko zaczęła to w ten sposób tłumaczyć

Rola edukacyjna spełniona
Pozdrawiamy.