Nowy Rok zaczął mi się owocnie
Najpierw trochę historii - koleżanka z pracy (własny pies i kot, u mamy też) zaczęła kilka miesięcy temu troszkę interesować się kotami pod swoim blokiem - przedtem wiedziała tylko, że jakieś są.
Powoli zainteresowanie pogębiała - zaczęła regularnie karmić, rozróżniać koty, dała im imiona, poznała się z resztę karmicieli, podaje proverę, ustawiła budkę karmnikową, i dojrzała do sterylek.
Przygotowała w piwnicy klatkę na przechowanie i wczoraj zaczaiłyśmy się się na koty - mamy około rocznego krówkokocurka i półrocznego pingwinka o jeszcze nieustalonej płci - zawiezione do lecznicy.
Na swoją kolej czekają dwie stałe burasie, i dwa gościnne odwiedzające karmnik kocury - czarny i krówkowaty.