Zły czas

czyli klęska urodzaju. A wszyscy co chcą kicia to dopiero po 01.01. Niby to niedługo, ale jak się nie ma gdzie kiciów wsadzić to strasznie dużo czasu....
Ale w takich chwilach naprawdę cieszę się, że jesteście i że można na Was liczyć. Gdyby nie Wy to pozostałoby mi tylko iść i wpaść pod tramwaj
A było tak: wczoraj podczas mafijnego spotkania zadzwoniła karmicielka z Nowogródzkiej. W szpitalu gdzie pracuje były 4 maluchy-trochę oswojone ( w Choroszczy)
Wczoraj dwa z nich zostały znalezione z poderżnietym gardłem... Czy nie uważacie że niektórych ludzi powinno się.....
Pielęgniarka schowała dwa pozostałe w jakiejś kanciapie i pytanie: co ona ma zrobić... No jakoś tak nie mogłam powiedzieć, żeby je wypuściła. Kotki przyjechały, Melba odwiozła je do Justine.
OTo kicie:
Ponieważ u Justine mogły zostać tylko do dziś to zawiozłam je do Nela 02 -Nela jest bardzo młodą dzielną osobą, ale mam nadzieję, że kicie nie dadzą im w kość bo mama Neli może prosić o ich zabranie...Awaryjnie zostaje piwnica sąsiadki z następnego bloku skąd wyadoptowały się 3 pingwiny ale w tej piwnicy jak śmigną to już się ich nie złapie
Jakby tego było mało to u Justine był maluch którego złapałam wczoraj rano. Szaraczek, dziki jak dzicz. Skakał do wysokości 1,6m gryzł na oślep. miał dołączyć do krówek u brata... Ale jak na złość wczoraj odmówił jedzenia (jeszcze rano jadł bo na żarcie go złapałam) wieczorem flukał a dziś cały nos i oczy zawalone.- 39,7 stopni. Ponieważ nie chciał jeść i obgryzał ręce to podanie prochów do ryja odpadało. Narażając życie pojechałam z nim na zastrzyk. Ale kutwa (sorki,ale nastrój średni

nie mogłam zawieźć go do brata bo byłby szpital króffkowo szarakowy- króffki to niedożywione dzieci wojny, wpuszczenie im tam chorego szaraka skończyłoby się powszechnym choróbskiem a wtedy wyadoptowanie ich potrwa o wiele dłużej.
Wszystkich obdzwoniłam (nawet Izę-sorki Izuniu, ale naprawdę nie wiedziałam co robić)
Na szczęście poratowała nas ANIHili narazie dzicz siedzi u niej w pokoju. Mam nadzieję, ze ręce Ani jakoś to przeżyją a szarak szybko wróci do zdrowia-ma wstępnie dom od 2 stycznia. Trzymajcie kciuki, proszę....
Oczywiście jak coś jest nie tak to zawsze w hurcie. Zadzwoniła jeszcze dziewczyna która przed świętami dostała mamę "syberyjczyków"-ponoć nie dogaduje się z jej kotem i chciałaby ją oddać

Tłumaczyłam jej że to dopiero tydzień, że koty potrzebują więcej czasu. Na szczęście kicia może tam zostać do następnego tygodnia. Boszz, mam nadzieję, że się dogadają-to taka sympatyczna kiciunia
