Chyba pora zgłosić moją Murkę - Lady Murenę
Nie wiem, ile ma lat -kiedy ją zgarnęłam spod bloku, oceniono na 8-10..
Mureczka trafiła do mnie gdzieś w marcu 2006 - nastolatka Amy karmiąca "dzikie" koty prosiła o pomoc w ich sterylizacji. "Dzikie" koty w składzie dorosła Murka + trójka jej własnych albo przygarniętych dzieci, ok.10miesięczne czarne Grafit z Grafitką i biała Amelka zostały złapane przez Amy i Iwcię metodą wzięcia na ręce i przełożenia do kontererka.
Potem, w lecznicy i w trakcie sterylki okazało się, że Murka jest mocno wiekowa, ma nowotwór, część zębów do usunięcia i że jeśli przeżyje - nie nadaje się do "wolnego" życia. Okazało się też, że Murka zrosty w żyłach - czyli była leczona, może leczenie przerosło możliwości i ktoś wolał kota się pozbyć, może uciekła....
Została u mnie jako tymczas, cały czas były ogłoszenia w sieci i nie tylko.
Murka miała złe wyniki - m.in.bardzo wysokie leukocyty, szukaliśmy przyczyny, były podejrzenia białaczki i zakaźnej, i nowotworowej, w końcu okazało się, że pozostawione zęby mają ropnie przy szczęce, trzeba było usunąć wszystkie, przy usuwaniu popękała nadgryziona ropą szczęka.. W międzyczasie, co 3-4 tygodnie, miała "napady" kilkudniowego ostrego rozwolnienia, z silnym i gwałtownym odwodnieniem, kroplówkami, za każdym razem wydawało się, że już z tego nie wyjdzie ...
Jednak starsza pani jest twarda, nie chciała rezygnować.
Kiedy uspokoiły się problemy ząbkowo-trawienne, wywołane najprawdopodobniej pierwotniakami, Mureczka zaczęła rozkwitać - utyła, futerko zaczęło nabierać blasku. I znów załamanie - tym razem anemia, nerki, wątroba ..... Kilka kolejnych miesięcy męczenia kota - a to kroplówki, a to tabletki, ciągle dieta
I znów Murka zwyciężyła - od kilku miesięcy (tfu, tfu) spokój, kocica tłusta i błyszcząca, rozkapryszona i rozgadana - nie miauczy, bo słabiutki już głos nie pozwala, ale syczy, gęga i marudzi. I oczywiście mruczy

.
Po jej ostatnich przejściach zdrowotnych zdecydowałam, ze zostaje u mnie - jako mój trzeci kot.
Murka od początku zaadoptowała się do stada bez większych problemów, dzieli się władzą z Pusiunią, wcina bezzębną paszczęką wszystko - suche, mokre, mięsko dla niej kroję drobniej. Rusza się sztywno, nie skoczy z podłogi na parapet - ale ma swoje ścieżki i spokojnie dostaje się tam gdzie chce.
Przy misce zawsze pierwsza, nie daje się odepchnąć, odstrasza uderzeniem łapką, syczeniem i gęganiem - w ogóle gęga bardzo często, nie podoba się, kiedy zmieniam bok w łóżku naruszając sen damy, kiedy biorę na ręce, generalnie nie podoba się wszystko, poza jej własnymi zachciankami.
A, i potrafi mnie ugryźć tą bezzębną paszczą, potrafi mocno walnąć łapką, a pazurków już nie chowa całkiem, chyba też ze starości. Moi gościom pcha się na kolana i nie pozwala zrzucić - gęga.
A poza tym jest piękna - wielkie oczy z zawsze okrągłymi źrenicami (też chyba starość) kilka białych wąsów. I gdyby nie sztywne ruchy, nikt nie podejrzewałby damy o podeszły wiek.
Oto Lady Murena - stare zdjęcie, jeszcze w kuchni
I ulubione miejsce - na parapecie
