Ależ dzień.Że tak się wyrażę hmm... interesujący.
O 9 łowiłyśmy z Melbą karmione przez nią dziczki rudzielce.Zapewne łatwo się domyśleć, że nie miały ochoty współpracować. Do tego stopnia, że się nie stawiły
Za to zaczepiła nas miła pani "ooo,panie chcą kotka (trudno się nie domyśleć-miałyśmy transporter i siatkę- jak regularny hycel

) tam między blokami błąka się jakiś nieduży i całkiem oswojony...
Tak więc capnęłyśmy biało-szarego rudzielca.Bardzo sympatyczna koteczka, nic nam nie odgryzła
Zawiozłam ją do brata-miałam wymienić na czarno-rudą kitkę złapaną wczoraj przez karmicielke na Orzeszkowej Kitka miała jechać do nowego domu-oto foto (kici, oczywiscie)
Ale czarno ruda kitka poszła pionowo po ścianie przy próbie zapakowania. A wczoraj taka spokojna była

Odgryzła rękę bratu a mi palec
Pomyślałam sobie, ze zagryziony nowy pan moze nie mieć zamiłowania do samoumartwiania i opatrywania ran, więc zawiozłam to, co pojmaliśmy rano (bylo zdecydowanie bardziej przymilne). Pomimo iz było brudne jak święta ziemia zostało (narazie-w domu jest pies,więc może wrócić jak sie nie dogadają)
Następnie udałam się z mym lubym mężem na sesję fotograficzną w okolicę ul Marczukowskiej - spotkałam stado fajoskich krówek:

;

;

;

;

;

;
Krówki były miłe, więc jedna na próbę pojechała do brata - jutro wiozę już ją na okazanie
O 13.15 umówiłam się na oddanie szarej pręguski od Justine.Mała pojechała i była bardzo grzeczna. Justine jest niezłym treserem-oba maluchy dały się dziś głaskać bez problemu.
Następnie udałam się po kotę biało rudą do Izy. Kotę odwiozłam do brata jego przyszłej pani. Musiałam zostawić transporter,tak na wszelki wypadek jakby wpadli na pomysł, żeby transportować ją "na rączkach"

Kota pojechała potem pod Białystok, nowa pani napisała, że kota dotarła i narazie jest strachulcem.
Następnie zawiozłam czarno rudą małą od brata do Justine, coby poświczyła na niej swoje umiejętności treserskie. Okazało się że Tosia Justine ma coś z okiem, więc jeszcze skoczyłyśmy do weta.
Podsumowując - wyszłam z domu o 8.50 wróciłam po 18. Trzy koty sprzedane. Chyba trochę przeginam, co?