Stasia nie tylko jakby zawsze była z nami, to jeszcze wykazuje tendencje do bycia przewodnikiem stada. (Niewidomy przewodnik - podoba mi się

)
Ogólnie - duże kluski prawie na wszystko jej pozwalają - Koci nawet nie nafukał wtedy, gdy Stasia zaczęła
po nim chodzić, po prostu wstał i przeniósł się na karton, w którym są bombki i łańcuchy (z resztą on dobrze wie, co jest w środku, bo co roku dzielnie nam "pomaga" stroić choinkę i pokoje).
Wczoraj Koci mył Stasince szyję (duuuuże postępy, bo Koci raczej do zabawy niż pięlęgnacji, od pielęgnacji fachowcem jest Noreczka).
A dziś zabawa: Stasia pod kołdrą, Koci na kołdrze i - dawaj, polowanie!
Teraz duże kluski śpią, a Stasia roznosi dom
Co się tyczy pokrewieństwa: Koci i Noreczka to zupełnie różne rodziny, choć podobnie smutne historie. Każda z naszych krówek z jakąś historią:
Stasia - "chlorynka"
(starszy wątek)
Noreczka - wyrzucona z poprzedniego domu na ulicę, w mroźny listopad, miała wtedy niecałe 6 m-cy, u nas od 5 lat.
Koci Pirat - zrzucony (wykopany przez jakiegoś pijaczynę) z balkonu z 2 piętra, miał wtedy ok 2-3 m-cy. Przeżył upadek bez przykrych dla jego ciałka konsekwencji. Ale jedno oczko niedowidzące z powodu kociego kataru w młodości. Nie ma też małego kawałka języczka - musiał mieć nadżerkę. Znalazł u nas domek ok. miesiąc później niż Noreczka.
Teraz wszystkie trzy szczęśliwe dupki: w tym kluska widząca, kluska półwidząca i kluska niewidząca.
(a i tak MY rządzimy domem!!! - tylko nie mówcie nic tatutowi i mamutowi - niech im się wydaje, że to oni ustalają reguły, hi hi hi...)
- to pisaliśmy my: Koci, Nora i Stasia