Whiskas rządzi
Heh, zaraz bana na miau dostanę:) więc już szybko wyjaśniam:)
Dostałam polecenie podawania kotom tabletek. Spoko, nie ma problemu:) Tylko, że nie wolno ich podawać na czczo, musi być z żarciem lub po żarciu.
Mam pilnować 9 kotów, żeby każdy zjadł co jego?????? przez kilka kolejnych dni???????????????
postanowiłam więc uprościć sprawę i najpierw napchać koty kurczakiem, a potem powpychać im tabletki do mordek.
tzn. od razu zrezygonowałam z tego pomysłu dla Mrumru, on musi dostać w żarciu, nie ma mowy o tabletce. Ale z resztą powinnam sobie poradzic, nie?:)
Inar, Biś, Małabura, Łapek, Sfinksy - bez problemu. Dajesz jedzenie - żrą:) tabletki też pożarly i moje ręce o dziwo ocalały.
Bomba - tu już karmienie wymaga nieco więcej wysiłku, bo tej pierdole każdy wyjada co tylko się da i trzeba pilnować, żeby jej nikt od miski z rarytasem nie oderwał. Tabletka poszła.
Pozostała Królewna Migotka...

ten kot je, nawet sporo - ale najchętniej suche, najchętniej po odrobince i WYŁĄCZNIE wtedy kiedy ma na to ochotę:) na litość boską, przecież nie będę warować w holu żeby przyuważyć kiedy Jej Wysokość się napcha
Królewna nie będzie też jeść razem z plebsem. Ona ma się pchać do miski??? Wystarczy cień kota 2 metry od jej miski, by odwróciła się i z pogardą zrezygnowała z posiłku. Niech sobie te chamy żrą.
Zamknęłam się z nią w kuchni, by wyeliminować problem plebsu. Postawiłam suche - zjadła kilka chrupek, ale trudno to nazwać najedzeniem się! Postawiłam kurczaka - błeee. surowe miesko? błeeee. może animonda carny? tylko w tył zwrot ogonem w moją stronę.
W przypływie rozpaczy zajrzałam do swoich kocich zapasów. I znalazłam tackę Whiskasa, jakaś karmicielka musiała mi ja dać jako wyprawkę dla którychś kociąt...
Otworzyłam... królewna podeszła i nieśpiesznie podjęła konsumpcję. Samo podanie tabletki po skończonym posiłku - banalne.
Jutro kolejna tura zmagań, muszę dziś kupić jakieś saszetki whiskasa:)