A więc na początku, kiedy Adam zawiózł Nalę do naszej Pani dr Joasi i kiedy Adam uprzedził Panią, że Nali zdołaliśmy obciąć tylko jeden pazurek (we dwójkę!!!) i kiedy Pani przypomniała sobie Bilba na kastracji (do tej pory ma bliznę przez całe przedramię) i kiedy Pani powiedziała, że jest w ciąży - oboje postanowili dać zastrzyk Nali na samym początku

Nalusię odbieraliśmy oboje. Miała duże oczyska ale nie wyglądała na przerażoną. Zabieg poszedł dobrze, choć trzeba było sporo naciąć bo ponoć jajniki miała bardzo głęboko (ale ponoć czy duże nacięcie czy małe, goi się tyle samo). Po powrocie do domku i po bardzo dokładnym obwąchaniu Nali przez Bilbusia, nasza bohaterka udała się do skrzyni na pościel i przespała tam półtorej dnia robiąc krótką przerwę na amciu i siuu.
Teraz już prawie umie chodzić i jest bardzo dzielna i miła, nie denerwuje się (wyobrażaliśmy sobie burzę z piorunami ale jest bardzo spokojnie)
W przyszłą sobotę zdejmujemy szwy
Pozdrowionka