Co tu za konszachty za moimi plecami
Nie dezinformować, testy były na fiv, na szczęście wszystkie ujemne, ufff
Promyś jest kotem, którego nie mogę zrozumieć, nie wiem czemu tak się zachowuje

.
Dziś Promyś wrócił na swoje ukochane działki, miałam nie lada problem ze złapaniem go i zamknięciem w kontenerku, nie obeszło się bez ran, ale udało się.
Z ciężkim sercem jechałam na działki i mówiłam mu, że jest straszny głupol, że chciałam dla niego dobrze, czekał na niego dom z ogrodem. Ale Promyk przez ten cały czas gdy był u mnie i w lecznicy prawie nic nie jadł, postanowił się zagłodzić, był w tym bardzo wytrwały, nie ruszył żadnego ze smakołyków, które mu podtykałam pod nos, nawet na tuńczyka się nie skusił, wylizał tylko sos.
Gdy byłam już na działkach, Promyk uspokoił się, otworzyłam kontener, bez problemów, nie było bicia łapkami, Promyk wystawił główkę, rozejrzał się, pobiegł do Łatki przywitać się, następnie podbiegł przywitać się z Dynią, jak zwykle dostał łapką

i pobiegł dale witać się z innymi kotami. Gdy skończył powitania dopadł do miski z jedzeniem i jadł z ogromnym apetytem, prawie połykał, później podbiegł sprawdzić stare kąty, a jak odchodziłam to przybiegł pomiziać się o torbę i dał mi się pogłaskać

.
W domu zachowywał się jak kompletnie dziki kot, szalał, drapał i gryzł, nie chciał jeść, a jak tylko znalazł się na działkach jego zachowanie uległo gwałtownej zmianie, być może on tak bardzo kocha to miejsce, te koty, które tam są? Może tam poczuł się po raz pierwszy bezpiecznie?
Było mi przykro, że musze go wypuścić

, ale jak zobaczyłam jego zachowanie po wyjściu z kontenera to wiem, że zrobiłam to co dla niego jest najlepsze.
Będziemy się starały zabrać z działek wszystkie koty, które urodziły się tam w tym roku, zostały jeszcze dwie kotki do sterylizacji, mam nadzieję że jak będzie mniej kotów i nie będzie małych to działkowicze się uspokoją.