myshka pisze:Czy oni przekazali Ci Mokkę jakoś oficjalnie pod opiekę ?
Właśnie nie...
Koteczkę do lecznicy przywiozła Amelka po telefonie do mnie. Zaproponowałam (ponieważ jestem tam stałym klientem), żeby wpisała ją na "moją" kartę. Jeździłam do niej w odwiedziny, założyłam jej wątek, wystawiłam na allegro, adopcjach, wystawiłam pierwszą aukcję bo spodziewałam się, że mimo baaardzo łagodnego traktowania rachunek za leczenie będzie wysoki (dwie operacje, dwa tygodnie w lecznicy...). Miałam się tylko dorzucić do leczenia. Nie zakładałam przejęcia opieki nad Mokką bo nie mam na to ani czasu ani warunków - stąd nerwowo poszukiwałam tymczasu i domku. Dzisiaj napisałam do Amelki smsa, że trzeba Mokkę zawieźć do Warszawy. Albo do stajni....Żeby zdecydowała. Ona lepiej zna tych ludzi i warunki. Odpisała, że tamci ludzie chcą ją wziąć do siebie i że skontaktuje się ze mną w poniedziałek. Ja nie mam ochoty nikomu zabierać kota na siłę. Jest do zapłacenia 360,00 złotych. Jeśli zapłacą - pieniążki z aukcji dla Mokki pójdą według woli zwycięzców aukcji na kogoś innego.
Mnie jest szkoda tej Kociny...jakoś nikt się nią nie interesował, kiedy była w lecznicy, nie wiem dlaczego chcą ją zabrać z powrotem. Wcześniej karmiona była suchym dla psów, Amelka sama mi o tym mówiła i sama powiedziała, że nie chce jej oddać. Ja tych ludzi nie znam i nie będę się z nimi wykłócać.
Jakoś tak się składa, że już kilka osób które prosiły mnie o pomoc - potem nagle ma całą masę różnych problemów, które uniemożliwiają im wywiązanie się ze zobowiązania...Chyba przestanę pomagać, bo przynoszę pecha...